Archiwum Polityki

Kamienie dialogu

Równo siedemdziesiąt lat temu policja zabiła pięciu protestujących robotników w Adalen, niewielkiej miejscowości na północy. Strzały te gruntownie zmieniły oblicze kraju: partia socjaldemokratyczna na trwałe zdobyła władzę realizując z powodzeniem politykę dobrobytu. Od tego czasu nikt też już nie strzelał do demonstrantów – aż do czerwcowego szczytu Unii Europejskiej w Göteborgu, kiedy broniący się przed kamieniami policjant zranił z pistoletu trzech uczestników największych w tym kraju po wojnie zamieszek ulicznych.

Po Göteborgu Szwecja nie będzie już tą sam ą Szwecją – słyszy się w miejscach publicznych, czyta w komentarzach prasowych i na dyskusyjnych stronach Internetu. Po niewyjaśnionym do dzisiaj zabójstwie premiera Olofa Palmego Szwecja utraciła pozostałe jej jeszcze resztki niewinności. W założeniu miała być idylla i sielanka: otwarty dialog w centrum miasta z przedstawicielami organizacji protestujących. Wyznaczoną do tego szwedzką wicepremier Lenę Hjelm-Wallen policjanci musieli siłą sprowadzać do piwnic, by ratować ją przed pobiciem. Przywódcy Piętnastki, którzy mieli odpoczywać po obradach biesiadując i oglądając w göteborskich ogrodach obchody Midsommar (odpowiednik Nocy Świętojańskiej), tańczącą wokół umajonego słupa młodzież w strojach ludowych, musieli się zadowolić dowiezioną im na miejsce kolacją.

Szwedzcy gospodarze szczytu liczyli, że strategia otwartego dialogu wprowadzi nowego ducha w stosunkach między władzą polityczną i jej coraz bardziej radykalizującymi się krytykami. W trosce o utrzymanie przeciwników w dobrym humorze zadbano nawet o miejsca do spania dla masowo zjeżdżających do Göteborga radykałów, przekształcając historyczne gimnazjum Hvitfeldska w gigantyczną noclegownię (szkoła została kompletnie zdemolowana). Policja otrzymała rozkaz trzymania się na uboczu i nieprowokowania młodzieży.

Broniąc się przed zarzucaną jego rządowi i policji naiwnością szwedzki premier Göran Persson utrzymywał, że zmobilizowano wszystkie siły. Lecz zaraz przyznał: – Po tym, co się stało, musimy być bardziej realistyczni w ocenie świata, w którym żyjemy. Szwecja nie była, jego zdaniem, przygotowana do walki ze „zorganizowanymi po wojskowemu kryminalnymi bandami”. Szwedzki premier zadowolony z osiągnięcia większości celów, jakie stawiała sobie Szwecja w okresie przewodniczenia Unii, zwłaszcza ważnego i dla nas przybliżenia daty rozszerzenia organizacji, był jednocześnie głęboko przygnębiony tym, co jego koledzy zobaczyli na ulicach miasta.

Polityka 27.2001 (2305) z dnia 07.07.2001; Świat; s. 40
Reklama