Są ciężko zapracowani – dzień w dzień wizytacje, uroczystości religijne, imprezy publiczne, konferencje. Jako hobby podają często czytanie – zwłaszcza Sienkiewicza i Wieszczów, książek historycznych i podróżniczych – słuchanie muzyki poważnej, długie spacery w pięknych krajobrazach, wędrówki po górach. To są rozrywki ludzi zmęczonych ciągłym przebywaniem wśród ludzi.
Tak jak w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, biskupi i dziś są zwierzchnikami, zarządcami i duszpasterzami powierzonych im wspólnot na szczeblu kraju i diecezji. Władzę mają ogromną, choć od czasów Soboru Watykańskiego II (1962–1965) Kościół zaleca, by w ważnych sprawach konsultowali się z kim należy. W początkach chrześcijaństwa, gdy wyznawców nowej religii było raptem tysiąc, góra dwa, i pochodzili oni z żydowskiej biedoty, sprawy gminy załatwiało się niemal od ręki. Pierwotnym Kościołem kierowali – z nadania Jezusa – apostołowie, pierwszy dwunastoosobowy episkopat. Choć swą władzę otrzymali od Boga, sprawowali ją w duchu równości i solidarności. Gdy Kościół wyszedł poza Jerozolimę, pierwotna prostota przepadła bezpowrotnie.
Biuro prasowe
W warszawskiej czteropiętrowej siedzibie Sekretariatu Episkopatu Polski, gdzie zwykle zbierają się na obrady biskupi, przepych w oczy nie kłuje. Po porządnie wysprzątanych korytarzach przemykają księża, czasem zakonnice i świeccy. Cisza, że niemal słychać szelest papierów przekładanych na biurkach w służbowych pokojach i gabinetach. Za drzwiami wejściowymi dyżurka z monitorem telewizji przemysłowej.
Ksiądz Adam Schulz, jezuita, rzecznik Konferencji Episkopatu Polski i szef biura prasowego Episkopatu, częstuje herbatą i ciasteczkami, które przynosi jego podwładna.