Dlaczego Jedwabne jest jednym z największych wyzwań mojej prezydentury? Dlatego że zostaliśmy, my Polacy, po raz pierwszy skonfrontowani tak dotkliwie z drugą twarzą naszych zachowań. Musimy sobie powiedzieć, że mamy nie tylko wspaniałe karty historii, ale i karty czarne, bynajmniej nie zapisane wyłącznie obcą dłonią. Część społeczeństwa popełniła czyny, które trudno inaczej zakwalifikować niż podłość, barbarzyństwo, mord, złamanie fundamentalnych zasad współżycia międzyludzkiego.
Na szczęście debata wywołana za sprawą Jedwabnego zmienia myślenie Polaków. Powoduje wstrząs umysłów i sumień również, a może przede wszystkim młodego pokolenia. Mam szczególny, osobisty punkt obserwacji, ponieważ mam dwudziestoletnią córkę: jej reakcja oraz jej rówieśników jest dla mnie swoistym laboratorium. Debata wokół Jedwabnego przeoruje naszą świadomość, każe nam odważnie spojrzeć w lustro i uświadomić sobie, jacy jesteśmy. Kiedy mówię debata, mam również na myśli opinie na „nie”. Protestów nie ignoruję, nawet jeżeli bolą. Jestem wszakże optymistą. Z wypowiedzi w dyskusji publicznej, ze słów wsparcia i z listów, które umacniały mnie w działaniu, odnoszę wrażenie, że debata, o której mówimy, udowadnia, iż ludzie chcą ładu własnych sumień, ładu myślenia, szukają prawdy o tych wydarzeniach.
Dochodzą mnie pytania lub wręcz zarzuty: czy prezydent powinien przepraszać w imieniu narodu? Odpowiadam. Prezydent przeprasza jako człowiek wstrząśnięty tym, co się stało w Jedwabnem i w innych miejscowościach. Prezydent przeprasza w imieniu tych, którzy mają poczucie winy za zbrodnię dokonaną przez garstkę naszych rodaków. Prezydent ma obowiązek przeprosić jako głowa państwa polskiego.
Chcę zaznaczyć, że przeproszenie nie oznacza oskarżenia narodu polskiego. Słowa przeproszenia są więc refleksją, zadumą, wyrazem smutku, ubolewania, że doszło do zbrodni dokonanej przez sąsiadów na sąsiadach, przez polskich obywateli na innych polskich obywatelach.