Archiwum Polityki

Prosto od kozy

W ciągu dnia wypijam od pięciu do dziesięciu filiżanek kawy. To prawda, że małych. Ale za to kawa mocna. We Włoszech wypijam tych filiżanek nawet więcej. Ale aromatycznego, smolistego płynu jest w nich jeszcze mniej. Tylko tam espresso ma właściwy smak i zapach.

Dałem namówić się pięknej młodej damie na uczestnictwo (w roli obserwatora oczywiście) w warszawskim pokazie kunsztu baristów. Barista to człowiek, który o kawie wie wszystko i wszystko z niej potrafi wyczarować.

W dobie powszechnych rankingów, mistrzostw i olimpiad mają swoje prestiżowe zawody także specjaliści od parzenia kawy. W ostatnich mistrzostwa Polski zwyciężyli młodzi warszawscy pracownicy Coffeeheaven: Łukasz Jura – pierwsze, Marcin Michalik – drugie, a Justyna Kusiak – trzecie miejsce. Na dodatek nowo kreowany mistrz Polski Łukasz wystartował w tokijskich mistrzostwach świata i znalazł się – pośród 45 uczestników – w pierwszej dziesiątce. Tym chętniej poszedłem na ich pokaz.

Łukasz, Marcin i Justyna zaparzyli mi espresso, a potem przyrządzili drinka (bezalkoholowego) też z kawą w roli głównej. Oczywiście, że pyszne, ale to nie było najważniejsze. Przy okazji bowiem zdradzili mi parę tajemnic, dzięki którym już nigdy nie usiądę przy stoliku w lokalu, gdzie zatrudniony jest kiepski barista. Otóż, jeżeli w kawiarni już od drzwi czuć intensywny zapach mielonej kawy, to znaczy, że mają kiepski młynek i olejki eteryczne bezużytecznie ulatują w powietrze, zamiast znaleźć się w moim espresso. Uciekam więc i ja. Zmykam też z lokalu, w którym podają filiżankę ze smolistym, pięknie pachnącym naparem, ale na wierzchu brak brązowego kożuszka z bąbelkami powietrza, czyli tzw. crema. Ta pianka zatrzymuje aromat w płynie i świadczy, że kawa zaparzona jest z dobrej mieszanki, pod właściwym ciśnieniem i we właściwym czasie. I trzecia tajemnica – jeśli zamówioną kawę dostajesz po kilkunastu minutach, a nie natychmiast – nie pij jej.

Polityka 36.2008 (2670) z dnia 06.09.2008; Ludzie; s. 123
Reklama