Archiwum Polityki

Sosnowski do czytania

A gdyby tak okazało się, że w latach osiemdziesiątych Polska była infiltrowana nie przez żywych sowieckich agentów, lecz przez sowieckie roboty? Że to cyborgi made in KGB werbowały współpracowników, jeździły do Cetniewa, nawiązywały kontakty z Olinem, a ponadto uwodziły całkiem zwyczajnych ludzi żyjących z dala od polityki? To są nieludzko splątane fabuły i wątki, tylko że nie ja mieszam. Dokonał tego – niebywale sprawnie, brawurowo i w doskonałym stylu – Jerzy Sosnowski w powieści „Apokryf Agłai”.

Jerzy Sosnowski to znany krytyk literacki, uczestnik wielu polemik i sporów pierwszej połowy lat 90., współautor – napisanej razem z Jarosławem Klejnockim – książki „Chwilowe zawieszenie broni”, pierwszej krytycznoliterackiej syntezy poświęconej twórczości pokolenia „bruLionu”. Oprócz tego zajmuje się literaturą Młodej Polski, przywracając czytelność, aktualność i atrakcyjność wielu książkom, które straszą na szkolnych listach lektur.

Kilka lat temu Sosnowski zniknął z życia literackiego i dopiero teraz widać dlaczego. Miał sporo pracy: jego powieść liczy 330 stron, obejmuje okres w historii Polski od lat 70. do dnia dzisiejszego, mieści w sobie kilka wątków i miesza kilka konwencji z różnych pięter tradycji. Jest tu więc historia nieudanego małżeństwa w stylu realistycznej powieści uniwersyteckiej, jest historia upadku artysty spleciona z wątkiem androidów, jest konwencja sensacyjno-szpiegowska o infiltracji polskiego społeczeństwa przez sowieckie roboty połączona z opowieścią o uwodzeniu przez sztukę. Przy każdym z tych wątków i przy każdej konwencji coś się przypomina: a to „Sobowtór profesora Rawy” Szklarskiego, a to „Łowca androidów” Dicka, „Maska” Lema, „Con amoreBerwińskiej i „Casablanca.

Odwołania wysokie i niskie pojawiają się tu co prawda pod postacią mieszanki kiczu i ironii, jednak autor zadbał, abyśmy w trakcie czytania tej kosmicznej bzdury mieli uczucia mieszane, aby łatwej lekturze towarzyszyło wrażenie, że musimy zdobyć się na głębszą refleksję, że tekst stawia nam opór, że włożyliśmy sporo trudu w lokalizację rozmaitych aluzji literackich (leżących na powierzchni). Krótko mówiąc, Sosnowski w swoim debiucie powieściowym okazał się doskonałym rzemieślnikiem, który wie nie tylko, z jakich kawałków poskładać czytadło, lecz także jak wpuścić czytelnika w interpretacyjne maliny – jak spowodować, byśmy zaczęli dopowiadać rozmaite sensy do powieści.

Polityka 11.2001 (2289) z dnia 17.03.2001; Kultura; s. 64
Reklama