Jeden z najlepszych oficerów wywiadu II RP Jan Henryk Żychoń został zaszczuty przez ludzi obsesyjnie szukających agentów we własnych szeregach.
Scenerią tych wydarzeń jest Kołobrzeg lat 70. ubiegłego wieku, miasto siermiężne, ale przecież – oglądane po latach z nostalgią – najcudowniejsze w świecie.
Jerzy Sosnowski, znawca i miłośnik Młodej Polski, a także entuzjasta pochodzącej z tego okresu „Nietoty” Tadeusza Micińskiego, najbardziej chyba „odlecianej” powieści w dziejach literatury polskiej, napisał książkę „Prąd zatokowy”, która stanowi przekorną rekonstrukcję prozy młodopolskiej.
Jedno trzeba przyznać Jerzemu Sosnowskiemu – umie wywijać piórem. Ten historyk literatury młodopolskiej, krytyk literacki i dziennikarz radiowy okazuje się równie pracowity w wymyślaniu opowieści, jak wcześniej w ich interpretowaniu. Ma niespożytą energię fabularną i finezyjny styl, a obie te rzeczy wcale nie tak często chadzają parami. Właśnie wydał trzecią książkę, tom zatytułowany „Linia nocna”.
A gdyby tak okazało się, że w latach osiemdziesiątych Polska była infiltrowana nie przez żywych sowieckich agentów, lecz przez sowieckie roboty? Że to cyborgi made in KGB werbowały współpracowników, jeździły do Cetniewa, nawiązywały kontakty z Olinem, a ponadto uwodziły całkiem zwyczajnych ludzi żyjących z dala od polityki? To są nieludzko splątane fabuły i wątki, tylko że nie ja mieszam. Dokonał tego – niebywale sprawnie, brawurowo i w doskonałym stylu – Jerzy Sosnowski w powieści „Apokryf Agłai”.
Jak co roku POLITYKA poleca książki na wakacje. Tym razem lektury zadają czytelnikom nauczyciele języka polskiego i literatury. Niektórzy wciąż pracują w zawodzie, inni poświęcili się nowym zajęciom. Ich rekomendacje często są bardzo osobiste – polecają książki, do których sami sięgną w czasie urlopu. Wśród tych podpowiedzi każdy na pewno znajdzie coś dla siebie.