Jest już gotowe całe ustawowe oprzyrządowanie mające „oczyścić” państwo. Prawo i Sprawiedliwość ma więc wszystkie instrumenty, by Polskę urządzić po swojemu. Centralne Biuro Antykorupcyjne, zupełnie odmieniona tak zwana służba cywilna, likwidowane i przekształcane Wojskowe Służby Informacyjne, śledcza komisja bankowa, no i oczywiście lustracja zakrojona na szeroką skalę. I jeszcze opanowane media publiczne. Dla tych, którzy uważają, że narzędzi do budowy nowego państwa jest ciągle za mało, już pod koniec sierpnia powstanie zapewne komisja śledcza do spraw mediów, a także ustawa lustrująca majątki polityków, z ustawową sankcją konfiskaty mienia. Jest scentralizowany nadzór finansowy w rękach premiera. Jesienią powstanie jeszcze ustawa o bezpieczeństwie narodowym, pozwalająca na renacjonalizację, a także o przymusowym wykupie przedsiębiorstw prywatnych zagrożonych wrogim przejęciem i o NBP, ograniczająca niezależność banku centralnego.
Dotychczas żaden rząd nie miał tylu instrumentów
do realizacji radykalnego programu politycznego, ale też żaden nie miał takiego programu. Wprawdzie w tle pojawia się hasło przebudowy społecznej, ale wygląda na to, że przebudowa społeczna to w projekcie PiS głównie wymiana elit. Zamiast tych, którzy zmieniali Polskę po 1989 r., mają przyjść ci, którzy znaleźli się – często z braku kompetencji i zamiłowania do politycznego awanturnictwa – na marginesie zmian.
Priorytety poprzednich rządów były inne: NATO, Unia Europejska, reformowanie państwa. I nie ma się co z tych reform, choćby rządu Jerzego Buzka, wyśmiewać. One realnie zmieniły wiele sfer naszego życia. Każdy z poprzednich rządów poruszał się w granicach zakreślonych przez poprzedników, próbując co najwyżej istniejące ramy rozpychać dla partyjnych celów.