Zasiadający w komisji Skarbu Państwa, uwłaszczenia i prywatyzacji posłowie doszli do przekonania, że minister Emil Wąsacz w trakcie prywatyzacji PZU SA utracił kontrolę nad spółką oraz nie dotrzymał przyjętych przez rząd założeń dotyczących sprzedaży zagranicznemu inwestorowi pakietu akcji. Zażądano więc, by premier ministra zwolnił, a przy okazji również i jego zastępczynię, oraz doprowadził do odzyskania przez Skarb Państwa kontroli nad PZU. Chcą także opracowania nowej koncepcji prywatyzacji tej firmy.
Zarzuty są dokładnym powtórzeniem wniosków, do jakich doszła kilka tygodni temu podkomisja zajmująca się sprawą PZU (prezentowaliśmy je w POLITYCE 24). Nowością są jedynie postulaty dymisji oraz szerokie poparcie dezyderatu w komisji. Podpisali się pod nim wszyscy jej członkowie reprezentujący AWS, a dodatkowo, co było łatwe do przewidzenia, również opozycji – SLD i PSL. Przeciw głosowało jedynie trzech posłów UW.
Polowanie na ministra skarbu trwa w Sejmie od wielu miesięcy. Prywatyzacja budzi emocje i ma grono zagorzałych przeciwników w niemal wszystkich ugrupowaniach politycznych. Lewicowi etatyści wierzą, że nikt lepiej niż państwo nie potrafi gospodarować, na prawicy tradycyjnie odzywają się głosy narodowców przeciwnych wyprzedaży polskiego majątku zagranicznemu kapitałowi oraz zwolenników powszechnego uwłaszczenia, związkowcy boją się prywatnych pracodawców itd. Szybko więc tworzy się ponadpartyjna frakcja antyprywatyzacyjna, która stawia sobie za cel obalenie ministra skarbu i szuka dogodnej okazji do ataku. Tym razem taką okazję stworzył konflikt wokół prywatyzacji PZU SA. Minister popełnił kilka błędów, które teraz posłowie wykorzystują.
Przypomnijmy: jesienią 1999 r. Skarb Państwa sprzedał 30 proc. akcji PZU SA zachodnioeuropejskiemu konsorcjum Eureko oraz bankowi BIG BG za ponad 3 mld zł.