Archiwum Polityki

Wybrałeś, to się męcz

W PRL ukuto powiedzenie: radny bezradny. Tamci radni niewiele mogli zdziałać dla ogółu, ale już dla siebie załatwiali, ile się da: talony na auta, przydziały telefonów, lepsze mieszkania. Dzisiaj o samorządowcach mówi się „radni zaradni”. Owa zaradność znaczy dokładnie to samo co bezradność w PRL – jak najwięcej dla siebie. Radni śrubują swoje diety, dają się korumpować, stosują szlachecką zasadę liberum veto. Panuje przekonanie, że radni są kłótliwi, wdają się w lokalne konflikty, sami je wzniecają. To wszystko konsekwencja błędu poczęcia – rad i radnych jest za dużo, to cała armia ludzi głodnych przywilejów.

Po ostatniej reformie administracyjnej radnych w Polsce przybyło ponad 11 tys. (patrz ramka) – armia ta liczy już ponad 63 tys. ludzi. Chętnych do sprawowania mandatów było cztery razy więcej. Ponad ćwierć miliona kandydatów do władzy lokalnej to pozytywny objaw – świadczy, że naród nie tylko wybiera, ale i chce być wybrany.

Wycieczka dla pielęgniarki

Swoistym państwem w samorządowej Polsce jest Warszawa ze swoim kuriozalnym ustrojem. W stolicy działa 21 rad samorządowych: warszawska, 11 gminnych, 7 dzielnicowych, powiatowa i wojewódzka. W sumie ponad 700 radnych (dla porównania, w Amsterdamie pracuje zaledwie 11 radnych, a jak pisał w „Polityce” prof. Leon Kieres: w Nowym Jorku – 51 radnych, a w Chicago – 50). Mieszają się kompetencje, wybuchają konflikty (patrz tekst obok).

Podziały polityczne z ław sejmowych schodzą niżej. Polityczne są więc sejmiki wojewódzkie, rady powiatów i miast. Ale niekoniecznie w owych radach odwzorowywane są układy koalicyjne i opozycyjne z najwyższej półki. Natomiast w radach małych miast i gmin nie ma podziałów partyjnych. Kandydaci na ogół startowali z list lokalnych komitetów wyborczych. W programach obiecywali nową drogę, kanalizację. Ale kiedy z kandydatów przeobrażali się w radnych pełną gębą, często okazywało się, że pamięć mają krótką. Teraz ważny był już inny cel – władza daje profity, trzeba tylko umiejętnie je czerpać.

Przykład pierwszy z brzegu. Powołany przez premiera komisarz gminy Wydminy w woj. warmińsko-mazurskim odkrył, że świeżo odwołany wójt (w wyniku referendum 7 maja) przygotował darmową wycieczkę do Finlandii dla siebie i kilku zaprzyjaźnionych osób. W wycieczce, która ma się odbyć pod koniec czerwca (za pieniądze Unii Europejskiej), wezmą udział poza wójtem: pielęgniarka, która jest żoną sekretarza gminy, dyrektor szkoły, kilku radnych i jeden rolnik (brat wójta).

Polityka 28.2000 (2253) z dnia 08.07.2000; Kraj; s. 26
Reklama