Archiwum Polityki

Sejm się śmieje

Kilka zaledwie głosów przesądziło o tym, że posłom nie udało się ograniczyć niezależności Narodowego Banku Polskiego. Niewątpliwie wpływ na ostateczne głosowanie miało wystąpienie premiera, który – choć rząd się z NBP spiera – wystąpił jednoznacznie w jego obronie.

Pomysł, by bank centralny uczynić jednym z resortów, wprowadzając do ustawy przepis, iż jego obowiązkiem jest wspieranie polityki gospodarczej rządu (nawet gdy nie jest to w zgodzie z celem podstawowym, czyli utrzymywaniem stabilnego poziomu cen) nie jest nowy. Uparcie forsuje go PSL, wspierane przez SLD i małe skrajnie populistyczne koła, nie wiedzieć czemu zwane prawicowymi. Czynią to na różne sposoby, albo wnosząc własne projekty ustaw, albo majstrując przy nowelizacji obecnej ustawy. Tym razem nowy przepis próbowano przemycić rozpętując niby-aferę wokół płac zarządu NBP, a głównie prezesa Leszka Balcerowicza i członków Rady Polityki Pieniężnej. (Jak przy okazji ujawniono, prezes NBP zarabia średnio brutto 45 tys. zł miesięcznie, wiceprezesi 33 tys. zł, zaś członkowie RPP – 25 tys. zł).

Dodatkowym motywem awantury o pieniądze była chęć ukarania Rady za ostrożne obniżanie stóp procentowych. Tego elementu „kary” nawet specjalnie nie ukrywano: nie obniżacie stóp, to my wam obniżymy pensje. A przy okazji zyskamy poklask opinii publicznej, która natychmiast przeliczy sobie, ile to zasiłków dla bezrobotnych czy nauczycielskich pensji skroiłoby się z uposażenia prezesa NBP. W atmosferze populistycznej nagonki na bank centralny – wymyślili posłowie – łatwiej będzie przeprowadzić cel zasadniczy, czyli ograniczenie jego niezależności.

Pomysł prawie się powiódł, gdyż stosowne poprawki przegłosowano, ale ostatecznie upadł. Wraz z całą ustawą. Ratunkiem przed zburzeniem modelu niezależnego banku centralnego (tę niezależność gwarantuje konstytucja) stało się bowiem odrzucenie całego projektu. Tym samym miesiące prac nad dostosowaniem ustawy o NBP do prawa europejskiego poszły na marne.

Wszystko wskazuje na to, że w tej kadencji Sejmu niezbędnej nowelizacji już nie będzie.

Polityka 24.2001 (2302) z dnia 16.06.2001; Wydarzenia; s. 16
Reklama