Archiwum Polityki

Kasa z Wielkiego Brata

Kończy się pierwsza polska edycja Wielkiego Brata. TVN zrobił na programie świetny interes. I jak to bywa przy każdym udanym biznesie, aby ktoś zarobił, ktoś musiał zapłacić.

Piosenkarka Małgorzata Ostrowska wyznała „Super Expressowi”, że wysłała sto SMS-ów, głosując na swojego szwagra Piotra Gulczyńskiego. Narzeczony Alicji przyznał się Grzegorzowi Miecugowowi, że na SMS-y, w których oddawał głosy za swoją dziewczyną, wydał 500 zł. Prowadzący studio Wielkiego Brata skwitował to oświadczenie niezbyt przychylnie: – Oszczędny pan jest. Nie jest więc do końca pewne, ile musi wydać rodzina uczestnika programu, aby ten w nim pozostał. Przedstawiciele TVN konsekwentnie bowiem nie ujawniają, jaka liczba głosów padła ze strony publiczności na poszczególnych nominowanych.

I ta niewiadoma czyni z rywalizacji między zawodnikami sprawę bulwersującą i tajemniczą. Jest bowiem zupełnie niezrozumiałe, dlaczego po zakończeniu głosowania nie można ujawnić liczby głosów oddanych na każdego uczestnika gry. Oczywiście, co inteligentniejsi widzowie mogliby wówczas pomnożyć cenę połączenia (2,44 zł) przez liczbę głosów i otrzymaliby sumę x. I co z tego? Tak samo, jak nic nie ma publiczność ze ściśle teoretycznej wiedzy, iż TVN zarobił do tej pory na reklamach emitowanych przy programie „Big Brother” – 91 131 700 zł (bez rabatów, dane AGB Polska). Cena przy niedzielnej edycji programu wynosi ok. 50 tys. zł za 30 sekund.

Jedyne, co najwyżej może przyjść do głowy przeciętnemu widzowi w tej sytuacji, to myśl, że „Big Brother” to fantastyczny interes. Nie tylko zresztą dla TVN. Na „Big Brotherze”, trzeba to uczciwie wyznać, pożywiają się wszystkie media. A im więcej w nim sensacji i afer, tym lepiej. Losy kolejnych bohaterów programu pozwoliły na zajęcie stanowiska zarówno prasie („Super Express” jest stałym komentatorem BB, podobnie jak „Trybuna”, która założyła Klub Przyjaciół BB) jak i programom radiowym.

Polityka 24.2001 (2302) z dnia 16.06.2001; Tele Wizje; s. 95
Reklama