Miesięcznik edukacyjny „Perspektywy” poszedł tak daleko, że pożyteczny skądinąd raport o tym segmencie edukacji poprzedził żarliwym zapewnieniem w artykule redakcyjnym, że „skoordynowana w czasie, desperacka akcja przeciwko uczelniom niepaństwowym nie powstrzyma ich rozwoju (...) tylko przyspieszy drogę do gwiazd!” (nr 6/2000). Inny raport, utrzymany w tonie rzeczowej analizy, opublikował wraz ze współpracownikami prof. Jerzy Chłopecki, prorektor Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie. Odbyły się spotkania z mediami, firmowane przez Konferencję Rektorów Uczelni Niepaństwowych – temperatura rośnie, im bliżej do rekrutacji na wyższe uczelnie.
Bez wątpienia gra idzie o dużą stawkę. Od kilku lat liczba miejsc oferowanych kandydatom na studia zbliżała się do liczby zainteresowanych. W tym roku będzie znacznie większa! We wszystkich uczelniach i na wszystkich typach studiów przygotowano łącznie ponad 420 tys. miejsc dla pierwszoroczniaków (patrz ramka). Tegorocznych maturzystów będzie ok. 380 tys., zapewne dołączy do nich kilka tysięcy kandydatów, którzy nie podjęli studiów w latach poprzednich (głównie osoby zdające po kilka razy do szkół artystycznych lub akademii medycznych). Miejsc na bezpłatnych studiach dziennych w uczelniach państwowych będzie tylko 140 tys. Wynika stąd, że 240–250 tys. chętnych, którzy odpadną w tej rywalizacji, może wybierać pośród 280 tys. miejsc na studiach odpłatnych w obu typach szkół. Ok. 30 tys. miejsc tak czy inaczej pozostanie nieobsadzonych i ktoś na tym straci. Jeśli przeciętne czesne wynosi rocznie 5 tys. zł (na studiach dziennych waha się od 2 tys. do 10 tys. zł), to łatwo obliczyć skalę tych strat – albo zysków, jakie osiągną ci, którzy kandydatów przechwycą.
Na rynku edukacyjnym rozpoczyna się ostra rywalizacja.