Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Jedwabne: kamień tymczasowy?

Jeszcze nie wybrzmiało echo przebłagalnej modlitwy polskich biskupów za zbrodnię w Jedwabnem, a już rozgorzał nowy spór – o treść inskrypcji na pomniku mającym uczcić pamięć jej ofiar. Biskupi zgromadzeni w kościele Wszystkich Świętych na liturgii pokutnej wykazali się uczciwością i odwagą. Rząd poszedł drogą uniku. Andrzej Przewoźnik, sekretarz generalny państwowej Rady Ochrony Pamięci Walki i Męczeństwa, nazwał sporny napis (w którym za zbrodnię wini się nienawiść rozpalaną przez niemiecki nazizm) „wynikiem kompromisu i odbiciem stanu wiedzy i emocji dotyczących Jedwabnego”. Można zrozumieć, że proponowana inskrypcja – pełna uników – zadowala mieszkańców, władze i proboszcza w Jedwabnem, a także ludzi z różnych przyczyn krytycznie nastawionych do książki Jana T. Grossa „Sąsiedzi”. Ale poza burtą zostawia tych, którzy solidaryzują się z moralną wymową tej książki oraz prawie wszystkie zainteresowane środowiska żydowskie z rodzinami pomordowanych i spalonych na czele. Czy taki stan rzeczy można uznać za zadowalający kompromis? I czy w ogóle w takiej sprawie należy szukać kompromisu? Czy warto było, przed zakończeniem wszystkich prac i ustaleń, spieszyć się z inskrypcją? Czy dziś jest tak potrzebna? Polacy zabiegali energicznie o prostowanie historycznych fałszów lub przemilczeń w miejscach zbrodni popełnionych na naszych rodakach na terenie b. ZSRR. Teraz o ten sam rodzaj uczciwości torującej drogę pojednaniu występują ludzie wstrząśnięci zbrodnią w Jedwabnem.

Adam Szostkiewicz

Polityka 23.2001 (2301) z dnia 09.06.2001; Komentarze; s. 13
Reklama