Polacy bardzo szybko stali się ekspertami od skoków narciarskich. Już byle kibic potrafi ocenić wyjście zawodnika z progu, techniczne subtelności lotu i styl, a także pewność lądowania z wykrokiem, fachowo zwanym telemarkiem. Wiemy, jak nazywają się najwięksi konkurenci Małysza i że loty narciarskie to nie to samo co skoki. Poprawiliśmy się z geografii i orientujemy się już, że Beskidy i Tatry to nie to samo. Modne stały się peregrynacje do Harrachova lub przynajmniej do Wisły, gdzie można zobaczyć wyciąg Pasieki, na którym nasz mistrz zaczynał sportową przygodę, odwiedzić sklep prowadzony przez żonę trenera Apoloniusza Tajnera czy choćby zajrzeć do baru U Bociana – sławnego już niemal tak, jak cukiernia w Wadowicach specjalizująca się w papieskich kremówkach.