Wakacyjne rachunki to równanie z dwiema niewiadomymi – ile w terminie naszego wyjazdu będzie kosztowała na świecie ropa, natomiast w kraju złotówka. Organizatorzy wypoczynku starają się ryzyko przerzucić na klienta, określając cenę w dolarach. Płacimy wprawdzie złotówkami, ale po takim kursie, jaki obowiązuje w dniu zakupu wycieczki. Jeśli dolar nagle zdrożeje, trzeba zapłacić więcej.
Ustalenie ceny urlopu w dolarach wydaje się oczywiste, ale tylko wtedy, gdy wybieramy się do kraju, z którym nasze biuro rozlicza się właśnie w dolarach. Jednak większość podróżujących za granicę rodaków spędza urlop w europejskich krajach śródziemnomorskich. Wprawdzie ceny czarterowych przelotów samolotowych najczęściej kontraktowane są w dolarach amerykańskich – robi tak np. LOT – ale już za hotele płaci się przeważnie w miejscowych walutach, automatycznie przeliczanych na euro.
Polityka
26.2000
(2251) z dnia 24.06.2000;
Społeczeństwo;
s. 86