Archiwum Polityki

Kto daje, kto zabiera

Państwo chętnie zwraca wspólnotom religijnym majątki przejęte w czasach PRL. Ale wykonanie tych decyzji spada na samorządy, które nie za bardzo mają z czego oddawać. I nie bardzo chcą.

Skala niezaspokojonych roszczeń polskich Kościołów jest ogromna. Sprawy związane ze zwrotem utraconych majątków są rozpatrywane przez specjalne komisje, w których zasiadają w równej liczbie przedstawiciele danego Kościoła oraz Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Wniosków o zwrot mienia są tysiące, pozytywnie rozpatrzono dotychczas kilkaset. Prawo stanowi, że nie można odzyskać majątku, który dziś jest w rękach osób trzecich lub Kościołów innych wyznań.

Niezłym przykładem kłopotów z rewindykacją mienia jest Łomża, gdzie skupiły się roszczenia kilku wyznań. Przed wojną katolicy stanowili jedynie 57,5 proc. mieszkańców, ewangelicy i prawosławni – 2,5 proc., a żydzi – 40 proc.

Roszczenia Kościoła katolickiego zostały zaspokojone już w latach 90., kiedy Kościół otrzymał budynek, gdzie przez lata PRL mieściło się kino, a obecnie katolickie gimnazjum i liceum. Sprawy pozostałych wyznań ciągną się do dziś, choć w mieście wyznawców tych religii praktycznie już nie ma. Są za to sporne i atrakcyjne nieruchomości.

Jerzy Brzeziński, prezydent Łomży, historyk i rzecznik łomżyńskiego magistratu, mówi: – Zapowiadają się bardzo ciekawe postępowania. Chodzi przede wszystkim o roszczenia Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich, który domaga się ponad 210 tys. zł jako rekompensaty za działki, na których stały łomżyńskie synagogi, zniszczone podczas II wojny światowej. Przy ulicach Pocztarskiej i Giełczyńskiej dziś nie ma już synagog (według miasta przed wojną była tylko jedna), ale budynki mieszkalne.

Strona żydowska złożyła kilkadziesiąt wniosków o zwrot łomżyńskich nieruchomości, do tej pory komisja regulacyjna przyznała jej „w naturze” jedną działkę wraz z kamienicą przy ul. Senatorskiej 7, w której kiedyś mieściła się żydowska ochronka.

Polityka 39.2006 (2573) z dnia 30.09.2006; Gospodarka; s. 42
Reklama