Archiwum Polityki

Kodeks strachu

W ubiegłym tygodniu, podczas debaty o kodyfikacji karnej, Sejm zmienił się w Izbę Strachu i Represji. Posłowie ze wszystkich klubów w trosce o bezpieczeństwo obywateli opowiedzieli się za rygorystyczną polityką karania, lansowaną przez ministra sprawiedliwości Lecha Kaczyńskiego. Z kolei szef MSWiA Marek Biernacki ogłosił nową policyjną strategię walki z przestępczością pospolitą pod kryptonimem „17 razy 5”.

Jedenaście projektów ustaw (najobszerniejszy rządowy, prezydencki oraz 9 poselskich) wywraca do góry nogami uchwaloną w 1997 r., obowiązującą od dwóch i pół roku, kodyfikację karną. Koniec z liberalnym, humanitarnym traktowaniem bandytów. – Przestępca popełniający najcięższe zbrodnie musi być na zawsze wyeliminowany ze społeczeństwa, a kara powinna przerażać – tak poseł chrześcijańskiej frakcji AWS (ZChN) Zbigniew Wawak widziałby nowe porządki. – Prawdziwymi autorami tych zmian są sami przestępcy, sobie je zawdzięczają i sobie niech podziękują za wprowadzenie tych zmian – dedykował zapowiedź ustawodawczej represji reprezentant Unii Wolności, członek polskiej palestry, obrońca w procesach karnych Edward Wende. – Cenę za popełnione przestępstwo, za szkody, krzywdy, łzy i rozpacz ludzką ma płacić nie społeczeństwo, lecz zbrodniarze. Oni mają spędzić resztę życia za kratami w najcięższym rygorze więziennym, by społeczeństwo było pewne, że jest to trwałe i nieodwracalne wyeliminowanie tych degeneratów – dodawał.

Skąd ten ton i te akcenty w wypowiedziach oraz zbiorowy poklask dla represyjnych zapowiedzi ministra sprawiedliwości – prokuratora generalnego Lecha Kaczyńskiego? Najprostsze byłoby posądzenie posłów o chęć wykorzystania koniunktury; bezpieczeństwo jest dziś jednym z najdroższych dla naszego społeczeństwa, deficytowym „towarem”. Ludzie czują się zagrożeni (również za sprawą mediów zmieniających się w kroniki kryminalne). Żądają surowych kar, łącznie z przywróceniem kary śmierci, mimo iż najwyższy dla nich autorytet papież Jan Paweł II sprzeciwia się jej stosowaniu.

Czy pół roku przed wyborami politycy mogą przejść do porządku dziennego nad wynikami sondaży opinii publicznej i pójść pod prąd?

Polityka 8.2001 (2286) z dnia 24.02.2001; Wydarzenia; s. 17
Reklama