Dzięki formatowi kompresji MP3 każdy internauta ma dostęp do światowych zasobów fonograficznych, także archiwalnych. Niektóre z nich w ogóle nie są osiągalne w sklepach, ponieważ stworzono je bezpośrednio w Internecie.
Algorytm MP3 (oficjalnie znany jako MPEG Layer 3) z zapisanego w postaci cyfrowej utworu eliminuje dźwięki niesłyszalne dla ludzkiego ucha oraz oszczędnie koduje pozostały materiał. W ten sposób wielokrotnie redukuje objętość plików dźwiękowych, co ogromnie ułatwia ich zapis i przesyłanie. Nie potrzeba już megabajtów pamięci i nie czeka się godzinami na zakończenie transmisji.
Niektórzy jednak uważają, że przepuszczenie nagrania przez MP3 odbiera mu duszę. Usuwanie pewnych niesłyszalnych dla ludzkiego ucha częstotliwości teoretycznie nie powinno niczego zmienić. Ale przecież nie potrafimy wiele powiedzieć o zależnościach między dźwiękami słyszalnymi i niesłyszalnymi, więc może coś się tu niepowtarzalnie gubi?
W Internecie przoduje portal Napster, główny pośrednik między 30 mln użytkowników wymieniających się plikami muzycznymi. I na nim skupiła się furia przemysłu fonograficznego, który zaczął tracić grunt pod nogami i zaciągnął Napstera do sądu. Padały ciężkie zarzuty: naruszanie własności intelektualnej, kradzież, piractwo. Adwokaci wytwórni płytowych rozczulali się nad losem głodujących muzyków, których ciężka praca jest rozkradana i rozprowadzana po świecie za darmo. Niektórzy przed tym skapitulowali – portal MP3.com wypłacił 100 mln dolarów jednemu z koncernów fonograficznych tytułem przedprocesowej ugody. I nie pomogły tłumaczenia, że MP3.com umożliwiał promocje przygarniając na swoje strony 200 aspirujących artystów dziennie (jest ich już ponad 100 tys.), propagował ich utwory i uczciwie płacił tantiemy (służy do tego program Payback for Playback).