Archiwum Polityki

Nowa szkoła

Chociaż polskie dziecko ma obowiązek uczenia się przez co najmniej dwanaście lat, w czasie których spędza w szkolnych murach średnio pięć do siedmiu godzin dziennie, większość rodziców szkoły swoich dzieci zna jedynie ze słyszenia lub z rzadkich wizyt na wywiadówkach. Zapracowany rodzic powierza dziecko szkole z pełnym zaufaniem i jeśli nie sprawia ono trudności, sam najchętniej o istnieniu szkoły zapomina.O instytucji tej przypominają mu od czasu do czasu media i rozmaite instytucje publiczne, a informacje, jakie mają do przekazania, nie napawają otuchą. Niedawno swój raport o sytuacji w polskich szkołach ogłosiła Najwyższa Izba Kontroli. Wyłaniający się z raportu obraz polskiej szkoły jest groźny i ponury. Dokument sugeruje, że szkoła to jedno z najbardziej podejrzanych miejsc, jakie odwiedza młodzież. Jak naprawdę wygląda szkoła, której powierzamy nasze dzieci? Czy wiemy, dokąd wychodzą co rano i jaką rzeczywistość napotykają za szkolnym murem? Czy dzisiejsza szkoła wciąż przypomina starą, poczciwą budę sprzed piętnastu, dwudziestu lat, którą z sentymentem wspominają rodzice dzisiejszych uczniów? Na te pytania próbuje odpowiedzieć nasza reporterska relacja.

Nauczyciele powiadają, że w ciągu ostatniej dekady zmieniła się cała rzeczywistość wokół polskiej szkoły, zatem trudno, żeby nie zmieniła się sama szkoła. Zmiany widać już przy wejściu. Dzisiaj do polskiej szkoły wejść o wiele trudniej niż kiedyś, nie tylko obcym, ale nawet uczniom, jeśli nie mają legitymacji lub specjalnego identyfikatora. Wejścia bronią domofony, skomplikowane zamki, uruchamiane pilotem systemy antynapadowe, portierzy, atletyczni ochroniarze, których wspomagają skomplikowane systemy monitoringu.

Stare, znające uczniów z twarzy i nazwiska, woźne pilnujące szkoły ze szczotką w ręce powoli schodzą na drugi plan, a nawet odchodzą w przeszłość. Często są zbyt słabe, aby stawić czoło zagrożeniom z zewnątrz oraz samym uczniom. Trudno się temu dziwić, nikt się już ich nie boi. Pedagog szkolny z gimnazjum nr 5 w Katowicach przyznaje otwarcie, że wielu uczniów tej placówki jakąkolwiek interwencję woźnej zwykło kwitować słowami: ty k... , sp... dalaj!

Polską szkołę niełatwo także opuścić, ponieważ w czasie lekcji jest przeważnie zamknięta na klucz, a przy drzwiach trzymają wartę dorośli. Ma to zapobiegać pokątnemu paleniu, wybieganiu na przerwach na piwo oraz ewentualnym kontaktom z czającymi się za rogiem dealerami narkotyków. W Zespole Szkół przy ul. Szolc-Rogozińskiego na Ursynowie uczeń chcący wyjść na zewnątrz w czasie lekcji musi mieć zwolnienie od rodziców, z którym idzie do sekretariatu, gdzie na zwolnieniu przystawia mu się pieczątkę oraz wpisuje do specjalnego zeszytu dokładną godzinę wyjścia. Dopiero widząc zwolnienie ze stempelkiem szatniarka może wydać ubranie.

Mimo to i tak się czasem wyślizgują – ubolewa dyrektor Barbara Baranowska. – Dlatego nasz regulamin mówi, że samowolne wyjście podczas trwania procesu dydaktycznego jest równoznaczne z przyłapaniem na paleniu, za co obniża się ocenę ze sprawowania.

Polityka 3.2001 (2281) z dnia 20.01.2001; Raport; s. 3
Reklama