Archiwum Polityki

Kupaż, niestety

Biznesmen grany przez Marka Kondrata trafia przypadkiem na wieś postpegeerowską, gdzie poderwie zgnuśniałych włościan do czynu, otwierając wytwórnię najtańszych win w okolicy. Śmiesznie ma być już w scenie angażowania pracowników do firmy, np. gdy Stanisława Celińska dowiedziawszy się, że zatrudniona zostanie przy kupażu, odpowiada wniebowzięta: Mogę pracować i przy kupach! Widać wysiłki twórców, by dalej było jeszcze śmieszniej.

Biedna Celińska, tutaj w przebraniu Marzanny, którą wieśniacy topią rokrocznie pierwszego dnia wiosny (dla potrzeb telewizyjnych „Wiadomości”), nie ma pojęcia, iż francuskie słowo kupaż oznacza, z grubsza biorąc, mieszanie win o różnych właściwościach w celu uzyskania trunku wyróżniającego się odpowiednimi parametrami. Reżyser nie tylko wie doskonale, na czym ów zabieg polega, ale wręcz stosuje go w najnowszym dziele z premedytacją, zmierzając do celu, jakim jest, rzecz jasna, rozbawienie publiczności, która bardzo spragniona jest humoru. Cóż, ze znanych dobrze powodów, czasy są nie najweselsze.

Z kogo dzisiaj w Polsce można by się pośmiać? Jak powszechnie wiadomo, bardzo zabawni są krajowi biznesmeni, którzy ledwo co ściągnęli z nóg białe skarpetki, a już przyssali się do telefonów komórkowych, z których pomocą prowadzą nawet monologi wewnętrzne. Dosyć śmieszni bywają również wieśniacy, których telewizja pokazuje od czasu do czasu, w szczególności zaś, gdy blokują drogi pierwszej kolejności odśnieżania, śpiewając przy tym „Krew naszą długo leją katy, wciąż płyną ludu gorzkie łzy...”. Genialny pomysł scenarzysty filmu „Pieniądze to nie wszystko” polegał na tym, by połączyć te dwie kategorie zawodowe, które w normalnych warunkach nie mają okazji spotkać się twarzą w twarz.

Jak należało oczekiwać, do spotkania dochodzi na drodze, którą zajęła akurat wsiowa gromada, protestując przeciwko czemuś tam jak zwykle – albo chcą taniego paliwa do swych traktorów, albo nie chcą do Brukseli, a tak naprawdę to nie lubią Niemca i Żyda. Wskutek powstałego zamieszania i jego nieprzewidzianych następstw żona naszego biznesmena oraz jego wspólnik polecą wezwanym helikopterem do stolicy, on sam zaś rozbije limuzynę na krowie i wpadnie w łapy chłopstwa, które zwietrzyło interes.

Polityka 1.2001 (2279) z dnia 06.01.2001; Kultura; s. 53
Reklama