Rozmowa z reżyserem Juliuszem Machulskim o tym, jak na własną prośbę weszliśmy miękko w autoniewolę, i o sile młodych.
Mam nadzieję, że życie dogoni jednak kino i skończy się jak w filmie „Epidemia”, że jakiś Dustin Hoffman wynajdzie szczepionkę – mówi Juliusz Machulski, reżyser, producent, współautor serialu „Mały Zgon”.
Poprawna politycznie komedia kryminalna uciera nosa „dobrej zmianie”, przy okazji ambitnie wpisuje się w modny, feministyczny trend.
Tematem spektaklu jest współczesna rodzina, której każde pokolenie zostało ukształtowane w innej rzeczywistości.
Wypad z Hitlerem na wódkę do współczesnego warszawskiego baru – pierwsza klasa.
Machulski stworzył kameralną kostiumową dramę, w której najważniejsi są – bardzo dobrzy – aktorzy.
Nieśmieszny pastisz kina grozy, z którego ma się ochotę jak najszybciej wyjść
Na afiszu jest wyraźnie napisane, że „Vinci” to film sensacyjny, żebyśmy sobie nie pomyśleli, iż mamy do czynienia z kolejną komedią autora „Vabank”. Jak zobaczymy w kinie, jest tu element sensacji, lecz komizmu też nie zabraknie.
Biznesmen grany przez Marka Kondrata trafia przypadkiem na wieś postpegeerowską, gdzie poderwie zgnuśniałych włościan do czynu, otwierając wytwórnię najtańszych win w okolicy. Śmiesznie ma być już w scenie angażowania pracowników do firmy, np. gdy Stanisława Celińska dowiedziawszy się, że zatrudniona zostanie przy kupażu, odpowiada wniebowzięta: Mogę pracować i przy kupach! Widać wysiłki twórców, by dalej było jeszcze śmieszniej.