Nośna, inteligentna satyra na elitę polityczną, żartująca z naszej narodowo-katolickiej megalomanii zasługiwała na ciekawsze rozwinięcie. Osią dramaturgiczną „Volty” są poszukiwania zaginionej korony Kazimierza Wielkiego, historia na tyle barwna i nieprawdopodobna, że sama w sobie nadawałaby się na wieloodcinkowy serial z gatunku płaszcza i szpady. Szkicowane grubą krechą sceny ilustrujące kolejne etapy przekrętu z królewskimi insygniami należą niestety do najsłabszych w filmie. Dystansu w nich niewiele, przez co całe fragmenty „Volty” wyglądają jakby żywcem przeniesione z programu edukacyjnego emitowanego w kanale TVP Historia, a realizowanego za późnego Gierka. Nie dość, że siermiężnie kiczowate, to na dodatek pozbawione jakiegokolwiek napięcia.
Volta, reż. Juliusz Machulski, prod. Polska 2017, 105 min