Archiwum Polityki

Kod Davida Hockneya

Około 1999 r. jeden z najsłynniejszych malarzy ostatniego półwiecza Brytyjczyk David Hockney odłożył do pudła pędzle i zabrał się za pisanie książki. Autora zaintrygowała niewiarygodna biegłość, z jaką najwięksi dawni mistrzowie utrwalali rzeczywistość: wizerunki portretowanych, szczegóły pejzażu, otaczające nas przedmioty. Jak to robili? Hockney zaczął podejrzewać jakiś fortel i go znalazł: urządzenia optyczne. „Wiedza tajemna. Sekrety technik malarskich Dawnych Mistrzów” to książka zaskakująca, wciągająca jak najlepszy kryminał, o wręcz sensacyjnej wymowie. Otóż zdaniem malarza jego prześwietni poprzednicy dość powszechnie korzystali z soczewek i zwierciadeł, które pozwalały im na wierne i w sumie automatyczne przenoszenie tego, co widzą, na papier lub płótno. Ale posługiwanie się optyką wiąże się też z pewnymi drobnymi zakłóceniami i to właśnie ich odkrywaniem zajął się Hockney. Jako wyśmienity malarz miał ułatwione zadanie – wiedział, o czym pisze. Jest jak doskonały tropiciel mający rozwikłać zagadki z przeszłości. I trzeba przyznać, że demaskuje dawnych mistrzów w sposób bezwzględny (na szczęście bez złośliwej satysfakcji), dowodząc, że upraszczając sobie pracę, optycznymi konstrukcjami posługiwali się m.in. Leonardo da Vinci, Caravaggio, Holbein, Velazquez, Ingres i wielu, wielu innych. A dowody na to znajduje na przykład w takich arcydziełach jak „Małżeństwo Arnolfinich” van Eycka, „Ambasadorowie” Holbeina czy „Mleczarka” Vermeera.

Książka Hockneya wywołała sporo zamieszania w środowisku historyków i miłośników sztuki. Wielu z nich nie przyjęło do wiadomości jego rewelacji, bo oznaczałyby podważenie niekwestionowanych dotychczas przekonań o geniuszu dawnych mistrzów (choć sam autor traktuje owe „wspomagacze” jako coś naturalnego i bynajmniej nie dyskredytuje tej formy pracy).

Polityka 40.2006 (2574) z dnia 07.10.2006; Kultura; s. 66
Reklama