W przetargach na budowę budynków, ogłaszanych przez warszawską spółdzielnię Ursynów, bierze zwykle udział 30–35 firm, a zdarzyło się i 80 ofert. Zgłaszają się specjalistyczne przedsiębiorstwa, które 10 lat temu miały inwestorów mieszkaniowych za nic i małe firmy z najbardziej odległych miast. Spółdzielnie i deweloperzy mogą przebierać wśród wykonawców, nawet renomowane firmy wygrywają średnio jeden przetarg na dziesięć.
Do tłoku na rynku wykonawców przyczynia się nie tylko zastój w budownictwie mieszkaniowym, ale i spadek budowlanego eksportu. Większość zagranicznych robót prowadzono w Niemczech, które coraz bardziej zamykają się przed polskimi firmami (w 1990 r. było tam ok. 60 tys. polskich budowlanych, obecnie – 17 tys.).
– Pracownicy zarabiali na niemieckich budowach dwa i pół raza więcej niż w Polsce, licząc także dodatki za rozłąkę – mówi Marian Jagiełka, właściciel przedsiębiorstwa Pro-Bud z Kołobrzegu. – Ale ja korzyści z tego eksportu nie miałem, za dużo było dodatkowych obciążeń, ograniczeń. Dlatego zrezygnowałem, buduję teraz wyłącznie w Polsce. Największą inwestycją firmy jest budowa w Kołobrzegu na miejscu zniszczonej w czasie wojny Starówki stylizowanych kamieniczek, z zachowaniem dawnego układu ulic i pod okiem konserwatora zabytków.
Stawianiem domów zajmuje się coraz więcej eksporterów budownictwa, zwłaszcza Budimex, Exbudy, Mostostale, Unibud (od stycznia włączony do Budimeksu). Sporo specjalistycznych firm pełni jednocześnie rolę dewelopera i generalnego wykonawcy robót (Energopol-Trade-Dom sp. z o.o., Energomontaż Północ SA, Mostostal Export Development SA, Polimex-Cekop SA). Firmy te budują zarówno apartamentowce, jak i domy o przeciętnym standardzie. Są przedsiębiorstwami zamożnymi, co liczy się podczas przetargów.