Przede wszystkim w sprawie odpowiedzialności prawnej. Słusznie pisze Chećko: „Olbrychski jako artysta sprzedał twarz agencji reprezentującej producenta filmu... dobrowolnie przekazał prawo do swojego wizerunku”. Ale – powątpiewa dalej Chećko – „na każde inne wykorzystanie wizerunku wymagana byłaby nowa zgoda. Tej zaś nie było”. Podobnie sądzi Zanussi: „Olbrychski miał prawo zaprotestować, ponieważ fotosów z filmu nie można użyć do żadnych innych działań, np. przedrukować na opakowania papierosów”.
Otóż nie. Fotosy z filmu są stale i wciąż własnością producenta i nie tylko nie sprzeciwia się on wykorzystaniu ich, lecz przesyła je w celu reklamy do prasy, do stacji TV, do stoisk, umieszcza je w gablotach itp. Mam jako dziennikarz filmowy stosy podobnych zdjęć i posługuję się nimi bez protestu dystrybutora; jest tu jego z góry założona cicha zgoda. Przykład Zanussiego: przedruk na opakowania papierosów, również, być może, nie spotkałby się ze sprzeciwem producenta, chyba że życzyłby on sobie udziału w zarobku.
I tak np. Disney zgadza się na sprzedaż lalek myszki Miki i kaczora Donalda, ale żąda procentu. Decyzja należy do niego: w naszym wypadku do firmy, jeśli się nie mylę, Gaumont, która miała dystrybucję filmu Leloucha na Europę. Czy w związku z wystawą w Zachęcie nastąpił jej protest? Nie słychać o nim jak dotąd. Tak więc użycie fotosu na wystawie jest legalne.
Następna wątpliwość tyczy nazwy wystawy: „Naziści”. Przyjmuje się powszechnie, w związku z podobnymi tytułami, że publiczność posiada zasób informacji. Przeciętny obywatel wie z grubsza, że nazistami byli: Hitler, Goering, Goebbels, Himmler, natomiast nie mógł nim być Marlon Brando, Amerykanin, który wówczas przebywał w Hollywood.