Skąd bierze się siła teatru północnych sąsiadów? Jakkolwiek definiować, bałamutna i, hm, nazbyt prostoduszna wydaje się teza Romana Pawłowskiego rzucona podczas tegorocznych (poświęconych Litwinom) lubelskich Konfrontacji, w myśl której podstawowym atutem jest odcięcie od świata i wynikająca stąd obojętność wobec rozmaitych uświęconych tradycji. Myślałby kto, że zachwycamy się samorodkami spośród uroczysk! Odwrotnie: Litwini imponująco rozsądnie potrafili w czasach radzieckiego zniewolenia wziąć z rosyjskiej kultury scenicznej to co najlepsze – żarliwość, odwagę i głębię czytania arcydzieł, warsztat reżyserski i aktorski – odsiać zaś to, co doraźne i skażone propagandą.