Sytuacja w Dramatycznym przypomina pobojowisko, a rannych z każdym dniem przybywa. Są wśród nich także ci, którzy uwierzyli w „feministyczną instytucję kultury”, zapowiadaną przez Monikę Strzępkę i jej Kolektyw.
Z wielkim smutkiem patrzy się na tę katastrofę kobiecego, kolektywnego zarządzania i feministycznej instytucji, zapowiadanej jako równościowa, inkluzywna, pozbawiona przemocy. Co zawiodło i jakie lekcje z tego wyciągniemy?
W warszawskim Teatrze Dramatycznym dyrektorka Monika Strzępka dokonuje restrukturyzacji i transformacji artystycznej albo rewolucji i czystki – zależy kogo posłuchać.
Czy Monika Strzępka przesadziła? Czy ma wokół siebie ludzi, którzy będą potrafili powiedzieć jej, że dla dobra swojego i instytucji, której szefuje, warto zrobić krok w tył? Czy ich posłucha? Nastroje buzują dziś po obu stronach.
Wygrana warszawskiego ratusza, organizatora Teatru Dramatycznego, w sądowym sporze z wojewodą mazowieckim jest jak delikatny powiew świeżego powietrza w ciężkiej i wciąż gęstniejącej atmosferze w polskiej kulturze.
PiS zdążył nas już przyzwyczaić, że nie cofa się przed niczym, by umocnić swoją władzę i pognębić politycznych i ideologicznych przeciwników, także w dziedzinie kultury. A jednak wciąż potrafi zaskoczyć.
Tadeusz Słobodzianek i Monika Strzępka uczynili z konkursu na dyrekcję warszawskiego Teatru Dramatycznego pełen zwrotów akcji serial sensacyjny.
Konkurs wzbudzał emocje: dekadę wcześniej Tadeusz Słobodzianek obejmował dyrekcję w atmosferze protestów. Nastroje podgrzała też niedawna „afera stolikowa” z jego udziałem. A teraz powiało nadzieją, idzie nowe!
To wspólne przedsięwzięcie Teatru Dramatycznego i Fundacji Edukacji Teatralnej i Artystycznej, tyleż artystyczne, co edukacyjne – taki też ma rodowód.
Kto chce usłyszeć – i zobaczyć – prawdziwą ciszę, ten powinien zajrzeć w końcówce wakacji do stołecznego Teatru Dramatycznego na festiwal sztuki mimu.