Archiwum Polityki

Witaj Rumunio!

Europa dotrzymała słowa danego Rumunom. 1 stycznia 2007 r. staną się członkiem Unii Europejskiej. W oczekiwaniu na niezwykłego sylwestra szybko rosną społeczne nadzieje i obawy, a także ceny nieruchomości. Dobry znak.

Wielki plac u wschodnich rogatek miasta wypełnia się setkami koni, owiec, z poodkrywanych skrzyń pokwikują prosięta, zewsząd napierają wozy ciągnięte przez woły. Turyści z Zachodu, przybywający tu coraz liczniej, nie mogą oprzeć się urokowi egzotyki, w ruch idą aparaty i kamery. To Sighet w Maramureszu, najbardziej wysunięte na północ miasto w Rumunii.

Rumuńskie rolnictwo zatrudnia 30 proc. aktywnych zawodowo, wytwarzając nieco ponad 10 proc. PKB. Miliardy euro, jakie napłyną po 1 stycznia, pomogą w modernizacji wsi. Tyle tylko, że mogą być trudności z ustaleniem, komu wypłacić pieniądze w samym Maramureszu rozwikłać trzeba problem tysięcy tytułów własności ziemi. Powszechna bieda zmusza do poszukiwania szczęścia za granicą. Już w tej chwili ponad 2 mln mieszkańców Rumunii (kraju liczącego 22 mln obywateli) pracuje na obczyźnie. Czy zaraz ruszy kolejna fala? Pytanie to nurtuje zwłaszcza Brytyjczyków, zastanawiających się, czy dominujący w pubach i usługach język polski ustąpi niebawem pod naporem rumuńskiego.

Lata 90. były okresem połowicznych reform, stagnacji i marazmu, zakończonego dramatyczną recesją lat 1998–2000 i inflacją sięgającą w 1997 r. 154,8 proc. Trudnościom gospodarczym towarzyszyła pogmatwana polityka, której symbolem stały się „mineriady”, marsze górników na Bukareszt prowadzone przez Mirona Cosmę. Tradycję tę zapoczątkował w czerwcu 1990 r. ówczesny prezydent Ion Iliescu, wywodzący się z dawnego aparatu komunistycznego. Nie mogąc inaczej rozwiązać sporu z demonstrującą bukareszteńską ulicą, wezwał na pomoc górników z doliny Jiu. Sprawnie i z werwą rozpędzili niezadowoloną z władzy gawiedź, byli zabici i setki rannych. Po raz piąty i ostatni Cosma postanowił zdyscyplinować mieszczuchów ze stolicy w 1999 r.

Polityka 41.2006 (2575) z dnia 14.10.2006; Świat; s. 60
Reklama