Archiwum Polityki

Cios pędzla

Za patrona skandalistów w świecie sztuki można uznać szewca Herostratesa, który w IV w. p.n.e. spalił świątynię Artemidy w Efezie po to tylko, by osiągnąć nieśmiertelną sławę, jaka w żaden inny sposób nie była dlań dostępna. Ma, czego chciał. Historykom zabroniono wymieniać jego imię, a mimo to wielu ludzi dziś je powtarza.

Ciekawe, że w czasach renesansu, kiedy sławę ceniono niezwykle wysoko, artyści nie próbowali jej osiągać drogą nikczemną. Nie mieli takiej szansy. Sławny artysta musiał być mistrzem, tworzyć dzieła i poddawać je ocenie publiczności bardzo wymagającej. Jeśli ją zawiódł – stawała się bezlitosna. O rzeźbiarzu Ammanatim, twórcy fontanny Neptuna na rynku we Florencji, jej mieszkańcy układali złośliwe wierszyki, wytykające mu marnowanie marmuru. Znali się na tym. Odbiorcy sztuki współtworzą ją. Współtworzą także skandale – jeśli nie widzą wartości dzieła, a przyciąga ich jego rozgłos. Tak jest dzisiaj: dzieła ocenia się według huku, jaki wywołują.

Początki tego zjawiska można wiązać z pojawieniem się wysokonakładowej prasy. Nastąpiło to mniej więcej w pierwszej połowie XIX wieku. Gazety nauczyły się wówczas ekscytować publiczność skandalami, jak straszne morderstwo, afera gospodarcza, katastrofa. W 1818 r. pisano o zatonięciu statku „Meduza”, którego rozbitkowie długo dryfowali na tratwie po oceanie, umierając i jakoby zjadając się wzajemnie. Przedstawiciel romantyzmu Théodore Géricault wystawił rok później ogromny obraz „Tratwa Meduzy”, który stał się skandalem artystycznym i politycznym, gdyż ujrzano w nim atak na Ministerstwo Marynarki. By porazić widza makabrą, Géricault wypożyczał trupy z prosektorium, malował je – gnijące – długo. Dziś jego następcy często nie zawracają sobie głowy malowaniem, szczątki z prosektorium i rzeźni niosą na wystawę.

Innym obrazem o temacie wziętym z gazet było „Rozstrzelanie cesarza Maksymiliana” Eduarda Maneta (1867). Prasa Paryża oskarżała wówczas rząd o opuszczenie człowieka, którego Francuzi osadzili na meksykańskim tronie i wydanie go wrogom na śmierć.

Polityka 49.2000 (2274) z dnia 02.12.2000; Społeczeństwo; s. 94
Reklama