W życiu publicznym pewne zdarzenia przypominają grę na boisku. Najpierw ktoś musi rzucić piłkę, a potem cały tłum ludzi ugania się za nią kopiąc w różne strony. Wydarzeniem na miarę piłki wydaje mi się ostatni incydent w warszawskiej Zachęcie. Najpierw wystawa fotosów filmowych, na których różni aktorzy przywdzieli hitlerowskie stroje. Aktorzy przywdziewają różne stroje i podobnych wystaw można stworzyć więcej: aktorzy w strojach lekarzy albo aktorzy w rolach królów. Strój hitlerowskiej armii ma jednak bardziej określone znaczenie (podobnie jak bardzo szczególne znaczenie miałyby zdjęcia aktorów w koronach, jeśli pojawiłaby się tendencja do przywrócenia monarchii).
Brzydka aktualność hitleryzmu spowodowała, że jeden z aktorów wtargnął do Zachęty i zniszczył swoje zdjęcie, co na moją intuicję prawną było dopuszczalne z tego względu, że umowa z aktorem na użyczenie twarzy, której wynikiem jest fotos, przewiduje wyłącznie cel promocji filmu i nie można tych fotosów użyć do żadnych innych działań, na przykład przedrukować na opakowania papierosów. Aktorowi, który zniszczył czy usunął swoje zdjęcie, poza oczywistą motywacją, można przypisać ukryty zamiar wybawienia galerii z kłopotu, jakim mógł być pozew sądowy. A tymczasem dyrektor galerii w komentarzu na łamach dziennika sugeruje, że aktor działał z chęci rozgłosu, czyli z tak zwanych niskich pobudek, co można uznać za wątpliwe, bo aktor ma właśnie dobrą passę i jest głośny, natomiast sama galeria nie jest zupełnie poza podejrzeniem, bo czegóż innego jak nie pustej sensacji szukano wieszając umyślnie Bacona do góry nogami?
Nastąpiło zdarzenie i teraz można je komentować, a przede wszystkim być za albo przeciw (można też łączyć te obie postawy).