Archiwum Polityki

Polska w kadrze

26 marca podczas corocznej gali w Los Angeles Andrzej Wajda odbierze honorowego Oscara za całokształt twórczości – wyróżnienie, które dostają tylko najwybitniejsi twórcy światowego kina.

Wiadomość o amerykańskiej nagrodzie dla Wajdy przyszła w momencie, gdy tu w kraju byliśmy bardzo zajęci własnymi sprawami: kolejny kryzys rządowy, procesy lustracyjne w toku, parę drobnych afer gospodarczych. Tak wygląda nasze życie codzienne w III RP. Kultura znalazła się na dalszym planie, nie ma wielkich debat, brakuje też dzieł, które prowokowałyby do rozmów o Polsce i polskości. Kino od wielu lat ma kłopoty z tożsamością, więc z braku oryginalnych pomysłów wytwarza kopie amerykańskich standardów. (Mamy właśnie w kinach dwa nowe „polskie filmy amerykańskie”). I oto Oscara dostaje reżyser, którego obrazy są polskie, arcypolskie, który zadaje z ekranu ważne pytania: Co się z nami działo w XX wieku, jak stawaliśmy się narodem współczesnym, dlaczego jesteśmy dziś tacy, jacy jesteśmy?

Niemal w każdym artykule o Wajdzie można przeczytać, iż jest on spadkobiercą romantyzmu. Daniel Olbrychski komentując w telewizji wiadomość o Oscarze dla reżysera, który go stworzył, mówił z patosem, że to kolejny wieszcz polski, który posługuje się kamer ą zamiast piórem. Nie był jednak nigdy epigonem romantyzmu. Szkoła polska, której Wajda był mistrzem, upominała się o tragiczne pokolenie akowskie, tych chłopców noszących pseudonimy z lektur Słowackiego i Mickiewicza, skazanych przez nową władzę na zatratę. Ale jednocześnie reżyser nie chciał, abyśmy zastygli w heroicznych pozach, żyjąc mitami zamiast normalnym życiem. To nie wszystkim mogło się wówczas podobać, ból był jeszcze całkiem świeży, od upadku Powstania Warszawskiego minęło zaledwie kilkanaście lat. Na Wajdę rzucili się obrońcy „prawdziwej” polskości oraz jedynie szczerego patriotyzmu. Zresztą niemal każdy nowy film Wajdy powodował spory i dyskusje. Paradoksalnie, za filmy o polskim losie oskarżany był o brak patriotyzmu, za „Korczaka” o antysemityzm, za „Człowieka z marmuru”, piękny film o godności robotnika, piętnowała go „Trybuna Ludu”, organ partii z nazwy robotniczej.

Polityka 5.2000 (2230) z dnia 29.01.2000; Wydarzenia; s. 15
Reklama