Nowy skandal korupcyjny na szczytach władzy wybuchł w Izraelu. Niezależny raport przedstawiony parlamentowi wskazuje, że przed objęciem urzędu obecny premier Ehud Barak nie dopilnował sztabu swej zwycięskiej kampanii wyborczej, który zdobywał fundusze w sprzeczności z obowiązującym prawem. Choć przed wyrokiem sądowym nikogo nie wolno uznawać za winnego, sprawa Baraka musi niepokoić świat zewnętrzny, który pokłada w premierze Izraela nadzieje na doprowadzenie do końca procesu pokojowego na Bliskim Wschodzie. Demokracja izraelska ma się dobrze, skoro ujawnia korupcję w państwie i gotowa jest jej przeciwdziałać – nałożono już grzywny na aż 10 z 15 reprezentowanych w Knesecie partii politycznych, które w kampanii dopuściły się tych samych wykroczeń co Partia Pracy Baraka – ale czy śledztwo przeciw Barakowi nie osłabi jego pozycji w rokowaniach pokojowych? Przeciwnicy polityczni nazywają go jak zamordowanego premiera Rabina szakran – kłamcą, bo obawiają się, że jego polityka – zwłaszcza zamiar zwrotu Wzgórz Golan Syryjczykom – wbrew zapewnieniom zagraża bezpieczeństwu Izraela. Teraz – niestety – zyskali nowy argument, podważający wiarygodność Baraka.