Archiwum Polityki

Co zabrano, co oddano

Zaciekła walka o kształt ustawy reprywatyzacyjnej toczy się już kilka lat. Najnowszy rządowy projekt przerabia właśnie nadzwyczajna komisja sejmowa. Zwolennicy radykalnej reprywatyzacji snują ponure wizje. Brak ustawy może ponoć zagrozić nawet członkostwu Polski w Unii. Tymczasem polska reprywatyzacja trwa już od dziesięciu lat, mimo iż mówi się o niej niewiele, a jeszcze słabiej się ją dokumentuje.

Najpowszechniej stosowaną obecnie podstawą prawną reprywatyzacji są artykuły 156 i 160 kodeksu postępowania administracyjnego. Pierwszy zobowiązuje organa administracji publicznej do stwierdzenia nieważności wszelkich decyzji podjętych „bez podstawy prawnej lub z rażącym naruszeniem prawa”, drugi stanowi, iż stronie, która w rezultacie takich decyzji poniosła szkodę, należy się zadośćuczynienie.

Władze komunistyczne uchwaliły 16 ustaw i dekretów nacjonalizacyjnych, po czym notorycznie je łamały, konfiskując przykładowo gospodarstwa posiadające mniej niż 50 ha użytków rolnych przewidzianych jako „próg” w dekrecie o reformie rolnej lub wywłaszczając wbrew ustawie nacjonalizacyjnej nawet niewielkie przedsiębiorstwa i zakłady rzemieślnicze. Ofiary tych praktyk bądź ich spadkobiercy mogą dzisiaj dochodzić swych roszczeń na podstawie owych artykułów k.p.a., z czego dość powszechnie korzystają.

Góra wniosków

W ciągu ostatnich dziesięciu lat tylko do trzech najważniejszych w tym względzie urzędów centralnych, tj. do Ministerstwa Rolnictwa, Ministerstwa Gospodarki i Urzędu Mieszkalnictwa, wpłynęło ok. 17 tys. wniosków o stwierdzenie nieważności decyzji nacjonalizacyjnych. Niestety, w bardzo wielu przypadkach brakuje wymaganych dokumentów, w tym nierzadko potwierdzających prawa własności, stąd liczba rozpatrzonych wniosków grubo przewyższa liczbę spraw zakończonych ostateczną decyzją szefów urzędów.

W resorcie gospodarki rozpatrzono dotąd dwie trzecie wniosków, zaś jedna trzecia doczekała się decyzji ministra. 90 proc. z nich jest korzystnych dla wywłaszczonych. Uzyskali oni prawo do zwrotu utraconego mienia bądź do pełnego odszkodowania, jeśli mienie owo już nie istnieje lub zostało sprzedane. Do dawnych właścicieli wracają przede wszystkim młyny, tartaki, cegielnie i zakłady rzemieślnicze, a w drugiej kolejności większe przedsiębiorstwa, zatrudniające z reguły poniżej 50 osób na jedną zmianę.

Polityka 6.2000 (2231) z dnia 05.02.2000; Gospodarka; s. 54
Reklama