Liberalny kapitalizm wczoraj, czyli zwycięstwo literatury nad statystyką
Andrzej Szczypiorski pisze: „Kapitalizm, to było w XIX wieku monstrum straszliwe, pożerał żywcem tysiące ludzi, nawet dzieci...”. Tymczasem owe blade dzieci w mieście, pracujące za nędzne grosze przez wiele godzin dziennie, opisywane przez Dickensa, były pierwszą generacją w historii ludzkości, która dzięki kreatywności kapitalizmu i jego zdolności tworzenia miejsc pracy miała szansę przetrwać. Ich poprzednicy na wsi, niedożywieni i bardziej przez to podatni na choroby, marli jak muchy w pierwszych latach życia, o czym świadczą nagrobki starych wiejskich cmentarzy i – co ważniejsze dla empiryka – statystyki demograficzne.
Wzrost liczby ludności od początków homo sapiens do wieku XVIII nie przekraczał jednej dziesiątej procenta rocznie. Rozwój kapitalizmu w wieku XIX spowodował eksplozję demograficzną.
Literacka krytyka kapitalizmu i jej źródła
Ludzie pióra w czasach nowożytnych uważają się zazwyczaj za strażników wrażliwości ludzkiej, obrońców wszystkich skrzywdzonych i poniżonych. Ale los ludzki kształtowany jest w ramach określonego ładu społecznego, ekonomicznego i politycznego. Bunt literatury przeciwko kapitalizmowi tworzy lub ugruntowuje fałszywe oceny i tym samym daje do ręki broń rozmaitym demagogom (których Andrzej Szczypiorski obawia się tak samo jak ja).
Jest on przy tym tyle szkodliwy, ile niezrozumiały, gdyż pisarze – jako moraliści – powinni być zafascynowani wysokim poziomem moralnym mieszczaństwa, właśnie w jego XIX-wiecznym wydaniu. Życie mieszczanina było uporządkowane, dzieci schludne, wszyscy od dziecka rzemieślnika do arcyzamożnego kapitalisty szanowali wiedzę, wynosili na piedestał poczucie odpowiedzialności.