Za dwa tygodnie rozpocznie się największa w dziejach kampania promocyjna polskiej literatury. Jako gość honorowy targów książki we Frankfurcie mamy niepowtarzalną okazję, by na tym wielkim kiermaszu pokazać i sprzedać światu coś z naszej twórczości.
To trzeba powiedzieć uczciwie – polska literatura nie ma dużych walorów eksportowych. Nie pomaga nam język – trudny, egzotyczny, na który w dodatku nie było i chyba nie będzie specjalnej mody. Nie pomagają również wydawcy, którzy – z małymi wyjątkami – często nie mają ani pomysłu, ani pieniędzy na wypromowanie naszych autorów za granicą. Pisarza nie wspiera również krytyka – w Polsce wciąż prawie wyłącznie akademicka i za surowa dla literatury popularnej.
Polityka
41.2000
(2266) z dnia 07.10.2000;
Kultura;
s. 58