Kilku mężczyzn, każdy młody, silny i po winie, przemierzało łąki, a księżyc pięknie podświetlał ich na srebrno. Od podnóża łagodnego wzniesienia dobiegały dźwięki psychodelicznej suity granej na żywo. Nieznani ludzie ze zniszczonych fotografii rozrzuconych w trawie leżeli na wznak i gapili się w niebo. Szeleściły kilometry filmowej taśmy, przymocowanej do drewnianego rusztowania tak jak się wiesza zasłonkę w letniaku, żeby nie wchodziły muchy. Na wzgórzu płonęły telewizory. – Media, media, media – miejscowi powtarzali zasłyszaną frazę. To było już zakończenie awangardowego spektaklu „Gry Medialne” pokazywanego w ramach festiwalu mazurskiego „Plenery Wielkich Jezior” we wsi Kamieńskie, gdzie kiedyś upadł pegeer. Nic nie dało się uratować.
Scena 1: kultura elitarna
Konrad Zbrożek, zwany kłobukiem propagandowym mazurskiego festiwalu, zjawił się w postpegeerowskiej oborze przerobionej na gospodę, by posłuchać, co prawdziwi ludzie mówią o życiu. Ma potem materiał do opowiadań albo wierszy. Ale obora była pusta. Usiadł sam w wyziębionej sali i zamówił piwo. Szefowa lokalu wycierając szklanki za kontuarem spytała, jaką lubi muzykę. Kłobuk Zbrożek uśmiechnął się diabolicznie, bo trawi tylko poważną. Ku jego zdumieniu kobieta zapowiedziała: – Trzecia symfonia Henryka Góreckiego.
Polityka
36.2000
(2261) z dnia 02.09.2000;
Na własne oczy;
s. 100