Ekrany wkraczają w kolejne sfery naszego świata, wręcz nas osaczają. Co najmniej jeden nosimy cały czas ze sobą – w telefonie. Coraz więcej ludzi nie rozstaje się też z laptopem, palmtopem czy komunikatorem takim jak BlackBerry. W pracy ślęczymy przed monitorem. W domu świeci nam komputer. I co najmniej jeden telewizor, bo coraz częściej jest ich więcej. Bywa, że kolejne są montowane – mimo sprzeciwu psychologów – w dziecinnym pokoju. Zazwyczaj jest do nich dodatkowo podłączana konsola do gier. Albo w kuchni: na przykład firma Siemens produkuje okap, a LG lodówkę, w które wbudowane są telewizory LCD (nawiasem mówiąc, Polska staje się europejską potęgą w produkcji ekranów).
Według danych Nielsen Research, w USA w połowie gospodarstw domowych działa trzy lub więcej telewizorów. Tylko jeden ekran TV jest w 19 proc. domów. W Polsce, według danych za 2005 r., jeden telewizor ma 60 proc. gospodarstw domowych. Dwa – 33 proc. Trzy – 8 proc. domów.
Inwazja ekranu dotyczy nie tylko naszej sfery prywatnej. Na ulicach atakują nas ruchome obrazy. Ekrany z reklamami zajmują przestrzeń publiczną dotąd zdominowaną przez statyczne plakaty i billboardy. Na lotniskach czy dworcach są już od dawna, ale ostatnio pojawiły się w autobusach komunikacji miejskiej i tramwajach (m.in. w Katowicach, Toruniu, Płocku, Krakowie i Łodzi). Wspólnota interesów jest oczywista – firma reklamowa za darmo montuje nowoczesny sprzęt (np. kamery, które zwiększają bezpieczeństwo podróżnych), ale w zamian wstawia ekran, na którym sprzedaje czas antenowy. W całym kraju jeździ już ponad 2 tys. taksówek, które na oparciu fotela kierowcy mają zainstalowane monitory nadające dla pasażera informacyjno-reklamowy program „Taxi-TV”. Młodzi pasażerowie nie zwracają jednak na to uwagi – są wpatrzeni w telefon komórkowy albo w noszony coraz częściej w kieszeni rodzaj prywatnego MTV: iPod, czyli odtwarzacz plików mp3 z wbudowanym ekranikiem, na którym do piosenki wyświetlane są wideoklipy.