Lech i Jarosław Kaczyńscy wygrali dwie bitwy, a teraz wygrywają pokój. Bo w Polsce gra wielu aktorów, ale opowiadają Polskę Kaczyńscy. I to oni ogłoszą powstanie IV RP. Albo i nie. Bo nowa RP wygodniejsza jest jako niedościgły ideał, który trzeba wiecznie osiągać. IV RP ogłoszona, od razu byłaby rozliczana, a to jest zapewne ostatnia rzecz, jakiej pragnęliby zwycięscy liderzy.
Przez ostatnie dni trwa zamieszanie, gorączkowe poszukiwanie słów, którymi można by nazwać to, co się stało pomiędzy Prawem i Sprawiedliwością a Platformą Obywatelską. Czy to ogólna zdrada, kompromitacja elit? Ci, którzy przez ostatnich wiele miesięcy odliczali dni do IV RP, wydają się mocno skonfundowani: to teraz tak ma być? Kiedy zacznie się ta Rzeczpospolita z nowym numerem? Lech Kaczyński w wywiadach stwierdza, że ma nadzieję, iż może pod koniec jego kadencji będzie można mówić o IV RP; Jarosław Kaczyński jest tu jeszcze bardziej ostrożny, a publicyści już wymyślili termin Rzeczpospolita III i pół.
Polityka
45.2005
(2529) z dnia 12.11.2005;
Kraj;
s. 28