Archiwum Polityki

Świat bez nas

Ziemia bez ludzi to wizja coraz częściej wykorzystywana przez współczesną kulturę. Najnowszym przykładem jest wchodzący na nasze ekrany film Wernera Herzoga „Spotkania na krańcach świata”.

Niedawno mieliśmy w kinach film „WALL-E”. Ziemia, 2800 r. Przez wyludnione miasto zasypane śmieciami sunie samotny robot, który z wytrwałością Syzyfa usiłuje nadal sprzątać to, czego posprzątać się już nie da. Ludzkość poddała się i ewakuowała z Ziemi; ludzie żyją na statkach kosmicznych, obsługiwani przez roboty, pogrążeni w konsumpcyjnym letargu, grubi i nudni. W jednym z kluczowych obrazów filmu widzimy Ziemię z perspektywy kosmosu, tonącą w śmieciach. Wśród nich przemyka gdzieś sputnik z 1957 r., ironiczne przypomnienie obietnicy lepszego życia dzięki rozwojowi technologii. Ta nigdy niespełniona obietnica, przekonuje „WALL-E”, już wtedy miała w sobie zalążek klęski ludzkości.

Ziemia, współcześnie. Stacja Antarktyczna McMurdo to tysiącosobowe osiedle na najbardziej nieprzyjaznym ludziom skrawku planety. Do McMurdo za pieniądze amerykańskiej National Science Foundation przylatuje dokumentalista Werner Herzog. („Ale nie po to, żeby kręcić film o słodkich i puchatych pingwinach” – podkreśla). Z kamerą przygląda się pracy naukowców i inżynierów. Pyta ich o motywacje, śledzi przygotowania do kolejnych wypraw, przygląda się nieziemskiemu krajobrazowi i fantastycznej naturze.

Opowieść Herzoga o krańcu świata na Antarktydzie jest pretekstem do snucia rozważań o końcu (ludzkiego) świata na Ziemi. Ten momentami zachwycający, a momentami niesłychanie irytujący film w ciekawy sposób miesza różne ujęcia (braku) przyszłości ludzi na Ziemi. Współistnieją w nim wątki scjentystyczne (przyszłość znana dzięki naukowej prognozie), popkulturowe (przyszłość z fantazji science fiction), a nawet pojawia się estetyka mistyczno-religijna (przyszłość ujawniana przez proroctwo?

Polityka 44.2008 (2678) z dnia 01.11.2008; Kultura; s. 64
Reklama