Archiwum Polityki

Szaleństwo doktora P.

Jak to możliwe, że ktoś niepoczytalny na tyle, że zwalnia się go od odpowiedzialności sądowej, jest wystarczająco poczytalny, aby operować oczy? Pytanie istotne, gdyż dotyczy byłego ordynatora oddziału okulistyki Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Słupsku, podejrzanego o wymuszanie łapówek.

Pierwszy na ordynatora Wiesława P. doniósł Kazimierz D. Do prokuratury i Okręgowej Izby Lekarskiej. Starszego pana dotknęła zaćma i jaskra. Od doktora Wiesława P. usłyszał, że soczewki są odpłatne, do wyboru po 500, 700 i 1000 zł, na te za 500 zł trzeba czekać rok, a za 1000 zł mogą być od razu. „Ponieważ oczy są bardzo ważnym organem do normalnego funkcjonowania człowieka, to mimo mojej małej renty (900 zł) wyraziłem zgodę na zapłacenie 1000 zł za soczewkę tę najlepszą i bez czekania – napisał do prokuratury pan D. – Uzgodnioną kwotę 1000 zł dałem do ręki lekarzowi Wiesławowi P. w szpitalu. Nie otrzymałem żadnego pokwitowania, byłem przekonany, że dostanę rachunek przy wypisie ze szpitala”.

Po zabiegu, przy badaniu kontrolnym, Kazimierz D. poprosił o rachunek. Otrzymał fakturę wystawioną przez prywatny gabinet okulistyczny pana ordynatora, w którym nigdy nie był. Według faktury za soczewkę pan D. zapłacił 700 zł, a 300 zł kosztowało go badanie okulistyczne. Na to wszystko oraz na błąd w numerze faktury zwrócił uwagę parę tygodni później, gdy chciał się rozliczyć z fiskusem.

Parę dni później na doktora P. poskarżył się dyrektorowi szpitala Wojciech M. W listopadzie 2001 r. był on badany przez Wiesława P., który stwierdził u niego zaćmę i konieczność implantowania soczewki. Ordynator – twierdzi pacjent – powiedział, że nie należy z tym zwlekać. Jednocześnie miał zaznaczyć, że liczba zabiegów jest ściśle limitowana przez kasę chorych, a kolejka oczekujących ogromna. Co innego, jeśli sam je kupi. Gorszy typ miał być za 500 zł, lepszy za 700 zł.

85 zarzutów

Gdy 19 listopada 2001 r. przed operacją, Wojciech M.

Polityka 24.2003 (2405) z dnia 14.06.2003; Społeczeństwo; s. 84
Reklama