Miało być miło. Dziesięciolecie wyjątkowej, bezstresowej, przyjaznej szkoły – XLIV LO w Łodzi. Okolicznościowe publikacje w lokalnych mediach. Owszem, były. Ale zareagował jeden z absolwentów, Tomek Łomża. Napisał wspomnieniowy artykuł.
Tomek i Magda
Tomek Łomża i Magda Rydel należeli do drugiego rocznika łódzkiego XLIV LO, maturę zdawali w 1997 r. Magda skończyła filozofię na Uniwersytecie Łódzkim i wróciła do ukochanego liceum uczyć etyki. Tomek kończy nauki polityczne i dziennikarstwo w Wyższej Szkole Humanistycznej w Pułtusku i uważa, że „czwórki” to najgorsze co jemu (i nie tylko jemu) mogło się w życiu przytrafić. Kiedy Magda przeczytała w „Dzienniku Łódzkim” artykuł Tomka, osłupiała: „chora instytucja”, „wyrób szkołopodobny”, „instytucja bezstresowa, stworzona przez kilku zakompleksionych pseudopedagogów”, „czy ktokolwiek z byłych moich nauczycieli odpowie za swe behawioralne zbrodnie, za te – nie tylko moje – zmarnowane lata?”. W tekście nie brakowało ostrych ataków na nauczycieli po nazwiskach. Główny zarzut: bezstresowa szkoła nie dbała w ogóle o kształcenie młodzieży, wyżywając się w pedagogicznych eksperymentach (na żywym ciele niedojrzałych emocjonalnie nastolatków), sprowadzających się do tego, że uczniom wszystko wolno, a do niczego nie są zobowiązani. Efekt? Absolwenci – przetrąceni popaprańcy. Morał? „Liceum to dowiodło jednej tylko rzeczy – przez życie nie da się przejść bezstresowo”.
Magda odpowiedziała w liście podpisanym przez innych absolwentów „czwórek”: pedagodzy „nauczyli nas podejmowania w życiu świadomych decyzji, ponoszenia konsekwencji za własne czyny oraz odpowiedzialności za siebie i relacje z drugim człowiekiem.