Archiwum Polityki

Pożegnanie z ułanem

Na rynku sztuki – zmiana gustów. Dobrze sprzedaje się polskie malarstwo powojenne, również dlatego, że wybitne przedwojenne zostało już wyprzedane.

Na czym można było najlepiej zarobić w ciągu paru ostatnich lat? Nie na akcjach, obligacjach, walutach, złocie czy handlu nieruchomościami. Wystarczyło kupić obrazy kilku wybranych polskich malarzy współczesnych, przetrzymać je 3–4 sezony i odsprzedać z co najmniej dwustuprocentowym zyskiem.

Po 1989 r. masowo i w przyspieszonym tempie właścicieli zmieniała nie tylko spora część polskiej gospodarki, ale też spora część dzieł sztuki znajdujących się w prywatnych rękach. Powodów, by ochoczo pozbywać się spuścizny po dziadku, było kilka. Przede wszystkim pojawiła się spora grupa gwałtownie bogacących się rodzimych biznesmenów, dla których otaczanie się antykami było jedną z form dowartościowania i budowania dobrego wizerunku. I za ów image gotowi byli płacić znacznie więcej niż ktokolwiek przed nimi. Głośna historia kolekcji sztuki stworzonej przez szefa Art-B Bogusława Bagsika jest wzorcowym przykładem takich zapędów. Z czasem w ślad biznesmenów poszły instytucje; Malczewskich i Fałatów zaczęły kupować firmy ubezpieczeniowe, banki, duże koncerny. Z drugiej strony, dla starej inteligencji, zasobnej niekiedy w dobra rodowe, ale ubogiej w gotówkę, wymiana taka pozwalała na realizację wielu nierealnych dotychczas planów (podróże, właściwe wykształcenie dla dzieci, większe mieszkanie itd.). Tym bardziej że nagle stało się możliwe, wcześniej skutecznie blokowane, wycofywanie z muzeów depozytów złożonych tam niegdyś przez nieroztropnych przodków. Zaczął się więc wielki ruch w interesie, a ceny, jak i cała gospodarka, raz szły w górę, kiedy indziej znów w dół. W latach 1990–2000 właścicieli zmieniło na aukcjach ponad 10 tys. obrazów. Do tego dodać trzeba masę zabytkowych mebli, rzeźb, wyrobów rzemiosła artystycznego oraz bliżej nieznaną liczbę transakcji zawieranych w antykwariatach oraz przez prywatnych pośredników.

Polityka 20.2003 (2401) z dnia 17.05.2003; Kultura; s. 60
Reklama