Archiwum Polityki

Żyjemy w harmonii

Rozmowa z biskupem Josephem Zenem, katolickim metropolitą Hongkongu

Marek Ostrowski: – Dlaczego niepokoi księdza sytuacja Kościoła katolickiego w najludniejszym państwie świata, w Chinach? Mówi się, że obecni przywódcy ChRL nie są ideologami i pozwalają ludziom żyć, jak sobie chcą – robić pieniądze, a nawet narzekać na władze, pod warunkiem, że nikt nie miesza się do polityki...

Joseph Zen: – Widać, że nie zna pan realiów. Chiny otworzyły się na wiele rzeczy, lecz nie nastąpiło żadne otwarcie polityczne. Sytuacja Kościoła jest nawet gorsza. Każdy wyobraża sobie bowiem, że w Chinach władze prześladują Kościół podziemny, czyli tych biskupów i księży, którzy nie są posłuszni, nie są częścią systemu, którzy działają potajemnie. Otóż władze prześladują także Kościół oficjalny i każdy wie, dlaczego: nawet w Kościele oficjalnym, czyli tym, który współpracuje z rządem, ponad dwie trzecie biskupów zyskało już potajemną aprobatę Stolicy Apostolskiej. Biskupi nie mówią o tym rządowi, a rząd woli udawać, że nie wie. Władze stały się bardzo nerwowe, gdyż w istocie podejrzewają, że biskupi tylko udają lojalność, a lojalni są wobec Watykanu. Władze chińskie ciągle naciskają, żeby nawet święcenia biskupów nie odbywały się publicznie.

Ilu katolików jest w Chinach?

Trudno powiedzieć. Władze ciągle powtarzają, że w ChRL żyje około 4 mln wiernych. Ja szacuję, że katolików jest przynajmniej 10 mln. Różnica ta wynika głównie z tego, że rząd nie liczy wiernych z Kościoła podziemnego.

Termin „prześladowania” nie jest zbyt ostry?

Moim zdaniem taka ocena nie jest nadużyciem. Jak podkreślam, nawet sytuacja legalnego Kościoła nie jest łatwa. Ale mam nadzieję, że władze w Pekinie zrozumieją, że nie ma się czego obawiać, że ludzie związani z Kościołem są patriotami i wiele dobrego mogą zdziałać dla kraju.

Polityka 16.2005 (2500) z dnia 23.04.2005; s. 22
Reklama