Archiwum Polityki

Ropa wyżej, nastrój niżej

Gospodarka Rosji z gospodarki nadziei przekształciła się w gospodarkę siły i „siłowików” – ludzi aparatu bezpieczeństwa. Jesteśmy świadkami zacieśiania kontroli nad sektorem prywatnym i wzmacniania monopolu państwa.

Po głównej ulicy Moskwy, Twerskiej, jak dawniej mkną dżipy magnatów biznesu, restauracje i kawiarnie są przepełnione, a w modnych i drogich butikach kłębią się tłumy klientów... Nic szczególnego się nie dzieje – ani na tej ulicy, która stała się wizytówką Moskwy i symbolem rosyjskiego sukcesu, ani w całym kraju. Sytuacja jest pod kontrolą! Na jej oficjalny obraz nie mają wpływu nawet demonstracje emerytów protestujących z powodu zniesienia ulg: rosyjską gospodarkę tworzy sektor produkcyjny. A ludzie pracy nie protestują – ci muszą zarabiać.

Jeśli jednak usiądziemy w restauracji na Twerskiej i chwilę porozmawiamy z jakimś biznesmenem albo urzędnikiem, to nie usłyszymy od nich zapewnień o nadciągającym cudzie gospodarczym, który byłby efektem obecnych poczynań ekipy Władimira Putina. Przeciwnie, nie kryją obaw co do perspektyw rozwoju ekonomicznego kraju. Na rosyjskim rynku panuje zastój. Opierając się na krótkoterminowych prognozach światowych cen ropy rząd obiecuje wprawdzie trwały wzrost gospodarczy, ale eksperci są przekonani, że podstawowe wskaźniki tego wzrostu będą raczej mizerne. Ceny nieruchomości od miesięcy stoją w miejscu, nic nie zapowiada boomu w przemyśle. Sztucznie podtrzymywany przez Bank Centralny sztywny kurs rubla w stosunku do dolara automatycznie powoduje niekonkurencyjność rosyjskich towarów.

Eksperci biją na alarm, wzywając władze do podjęcia reform.

Bez echa: obecna ekipa unika radykalnych działań. A jeśli już się na nie zdecyduje – jak w przypadku likwidacji ulg dla emerytów i pracowników sfery budżetowej – to w praktyce są to posunięcia nieprzemyślane, wzmagające napięcia społeczne. W dodatku nazywa to reformami.

Polityka 10.2005 (2494) z dnia 12.03.2005; Świat; s. 48
Reklama