Archiwum Polityki

Czas na rachunek sumienia

Czy lustracja powinna objąć również duchownych? Pisze o tym historyk, zastępca redaktora naczelnego „Gościa Niedzielnego”, a jednocześnie członek kolegium Instytutu Pamięci Narodowej.

Coraz szybciej zbliża się czas, gdy większość dokumentów bezpieki, gromadzonych w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej, zostanie udostępniona badaczom i szerokiej opinii publicznej. Nie spowoduje to politycznego trzęsienia ziemi, gdyż wymiana elit, jaka nastąpiła po 1989 r., a także rachityczne, jednak funkcjonujące, procedury lustracyjne spełniły swą prewencyjną rolę. Uderzy to jednak w wiele środowisk: literackich, artystycznych, naukowych, dziennikarskich.

Nie można udawać, że problem nie dotyczy także Kościoła katolickiego oraz innych wspólnot wyznaniowych. Nie tylko dlatego, że wśród blisko 160 tys. pozycji zamieszczonych na tzw. listach Wildsteina znajdują się nazwiska, które, jak można sądzić, należą do znanych księży, a nawet biskupów różnych wyznań chrześcijańskich. Jestem przekonany, że w zdecydowanej większości przypadków materiały te są tylko świadectwem usiłowań oficerów SB, bezskutecznie próbujących nakłonić do współpracy różne osoby, a nie dowodem tajnej współpracy z komunistyczną policją polityczną. \t

Nie ulega jednak wątpliwości, że pewna grupa duchownych w obrębie Kościoła katolickiego, szacuję ją na ok. 10 proc., rzeczywiście współpracowała z organami bezpieczeństwa PRL. Problem jest delikatny, gdyż jednocześnie duchowieństwo Kościoła katolickiego przez 45 lat było najbardziej prześladowaną wspólnotą w PRL. W tym okresie przez więzienia przeszło ponad 600 księży, zakonników i zakonnic, tysiące ludzi świeckich. Wielu z nich oddało życie, a postać ks. Jerzego Popiełuszki na zawsze pozostanie symbolem niezłomnego kapłana, nie tylko dla ludzi wierzących.

Obok martyrologii była jednak także kolaboracja, czasami przybierająca postać świadomej współpracy z bezpieką.

Polityka 9.2005 (2493) z dnia 05.03.2005; Kraj; s. 38
Reklama