Archiwum Polityki

Grynberg: autoportret z gośćmi

Henryk Grynberg, znakomity pisarz, który w 1967 r. po „żydowskiej wojnie” opuścił Polskę, jest w polskiej literaturze coraz bardziej obecny, przypomnijmy choćby ostatnie książki takie jak „Drohobycz, Drohobycz” (1997) czy „Ojczyznę” (1999). Nie tylko zresztą książki, także eseje, polemiki i recenzje, w których nieustannie wraca do swoich osobistych, rodzinnych i traumatycznych przeżyć i w których w sposób niezwykle otwarty i nieubłagany stawia dramatyczne pytania o losy polskich Żydów i Żydów w Polsce, przede wszystkim w czasie okupacji, ale również w czasach przedwojennych, w epoce PRL, aż po dzień dzisiejszy.

Przejmujące pisarstwo Henryka Grynberga – mogłoby się wydawać – zostało zamknięte w tej roli, niejako skazane samo na siebie, coraz bardziej i coraz głębiej. Ostatnia książka jednak tę opinię nakazuje zmienić. Oczywiście, jest w autobiograficznych „Uchodźcach” wiele z tego, co wcześniej już poznaliśmy i posmakowaliśmy. W końcu autor na różne sposoby opowiada po prostu swoje życie, a ono zostało naznaczone i zdominowane przez doświadczenie żydowskie i doświadczenie polskie. I jak zawsze u tego pisarza wszystko jest zapisane w gęstej, wspaniałej polszczyźnie.

Grynberg mieszka w Stanach Zjednoczonych, a żyje w ciągłej podróży: między przeszłością a teraźniejszością, między polskością a żydowskością, między Polską a światem, między żywymi a umarłymi, między młodością a dojrzałością. W książce zbiera i przypomina podobnych do siebie, których dobrze znał, z którymi się przyjaźnił, o których ma wiele do powiedzenia rzeczy często rewelacyjnych. A więc choćby Marek Hłasko, Krzysztof Komeda, Roman Polański, Leopold Tyrmand, Ida Kamińska, Elżbieta Czyżewska. Już sama lista nazwisk stanowi wystarczającą rekomendację dla tej książki.

Polityka 3.2005 (2487) z dnia 22.01.2005; Kultura; s. 68
Reklama