Nad Krakowem rozszalała się burza. Wywołał ją Zbigniew Fijak, działacz opozycji z lat 80., obecnie szef krakowskiej PO (prawa ręka Jana Rokity). Fijak, po ponad 2,5 roku oczekiwania, uzyskał od Instytutu Pamięci Narodowej status pokrzywdzonego i od kilku miesięcy dostaje coraz to nowe dokumenty. Pojawiają się w nich pseudonimy współpracowników Służby Bezpieczeństwa. – Zbyszek dostał twarde argumenty i co pewien czas puszcza w świat sygnały, że ujawni, co wie; krakówek trzęsie się ze strachu – opowiada bywalec krakowskich salonów.
Fijak stał się ulubieńcem lokalnych mediów, udzielał wywiadów i obiecywał, że trzęsienie ziemi niebawem nastąpi. Twierdził, że w materiałach, jakie uzyskał, pojawia się około 25 agentów z UJ (w latach 80. był pracownikiem naukowym Katedry Etnografii Słowian UJ), a w sumie mógłby wystąpić o odtajnienie ok. 150 kapusiów, bo tyle kryptonimów przewija się w jego teczkach.
Według Józefy Hennelowej, Krzysztofa Kozłowskiego, Janusza Onyszkiewicza i Jacka Hennela, autorów listu do prezesa IPN Leona Kieresa, działalność Fijaka to próba wykorzystania teczek SB w kampanii wyborczej.
Szczególny niepokój protestujących krakowian wzbudziła działalność tzw. zespołu naukowego firmowanego przez działacza PO. Zespół ten pod egidą założonej w 1996 r. przy UJ Fundacji Centrum Dokumentacji Czynu Niepodległościowego zgłosił w IPN program badawczy pod nazwą „Działalność opozycyjna w Krakowie i Małopolsce w latach 1976–1990 jako obiekt zainteresowań SB”. W składzie zespołu poza czterema historykami i prawnikiem jest też Zbigniew Fijak. Prace rozpoczęto na przełomie listopada i grudnia. Naukowcy przestudiowali już kilka epizodów z podziemnej przeszłości małopolskiej.