Archiwum Polityki

Chwyty poniżej ceny

Polacy coraz chętniej kupują na wyprzedażach. A sklepy coraz więcej na tym zarabiają. Paradoks? Niekoniecznie. Tajemnica tkwi w cenach. Klienci niesłusznie myślą, że jak jest obniżka, to jest tanio.

W tym roku sezon polowań otwarto wyjątkowo wcześnie. Niektóre sklepy reklamowały obniżki już na tydzień przed Wigilią. Zaraz po świętach wielkie wyprzedaże ogłosiły sieci meblowe: IKEA i Jysk. – Przeceniliśmy co piąty towar – mówi Joanna Łozińska, rzeczniczka IKEA. W tej sieci tradycyjnie najwięcej zyskali tzw. nocni stacze. Na warszawskim Targówku pierwszy klient, który przytupywał pod drzwiami kilkanaście godzin, dostał w prezencie łóżko (będzie mógł to odespać). Mniej wytrwali kupili fotel z bambusa i morskiej trawy w cenie 29 zamiast 69 zł. O ile dobiegli, bo było tylko kilkadziesiąt sztuk.

Do sklepów meblowych natychmiast dołączyli odzieżowi giganci – H&M, C&A, Zara, Esprit, Wallis, Reserved, Cubus, Royal Collection. Standardowa obniżka to 30–50 proc. Sporadycznie trafiają się sztuki z metką – 60 i 70 proc. – Łagodna zima sprawiła, że płaszcze, bluzy, kurtki i swetry słabo się sprzedają. Musieliśmy wcześniej ruszyć z wyprzedażami – mówi Katarzyna Górecka, rzeczniczka Galerii Centrum. A jeżeli jedna duża sieć czy centrum handlowe zaczyna przeceny, pozostałe nie mogą czekać. W końcu klient po świętach ma wychudzony portfel i trzeba ostro walczyć o to, w czyjej kasie zostawi pieniądze.

Hipermarkety też kuszą. Real, Auchan, Geant zachwalają wielkie obniżki. W Tesco do wyprzedaży wytypowano 15 tys. produktów. O 70 proc. przeceniono m.in. 28-calowy telewizor Belstar, komputery (kilka sztuk), polary, damskie kozaki i bluzki. Większości tego towaru nie ma już na półkach. Są za to tłumy. – W pierwszych dniach wyprzedaży liczba klientów wzrasta o 30–40 proc. – mówi Wojciech Sokół, rzecznik sieci.

Polityka 2.2005 (2486) z dnia 15.01.2005; Gospodarka; s. 42
Reklama