Archiwum Polityki

Obywatelu, broń się!

W roku minionym obywatele zakwestionowali przed sądami niemal 70 tys. decyzji administracyjnych. W tysiącach przypadków zarzucono urzędom grzech niedopuszczalny, to jest całkowitą bezczynność, odkładanie sprawy na odległe jutro. Nie jest to wprawdzie proporcja szokująca, ale nabiera ostrości, gdy przyjrzeć się anatomii poszczególnych przypadków. Bezczynność atakuje bowiem takie newralgiczne obszary, jak budownictwo, ochrona środowiska, reprywatyzacja, opodatkowanie, zagospodarowywanie przestrzenne, a nawet, co szczególnie odrażające, opiekę społeczną (nieudzielanie w porę pomocy najuboższym i najbardziej potrzebującym). Te parę tysięcy skarg sądowych rocznie nie oddaje też rozmiarów samego zjawiska. Sędziowie bowiem są zdania, że niewiele osób wie o możliwości zaskarżania bezczynności urzędów do sądu.

Od lat dokonywane przez Naczelny Sąd Administracyjny analizy dowodzą niezmiennie, że urzędy uzasadniają swe negatywne dla petenta decyzje lakonicznie, gromadzą niedostateczne dla rozstrzygnięcia sprawy dowody i lekceważą argumenty przedstawione przez interesanta, nie przywołują podstawy prawnej albo mylnie ją oznaczają, odmawiają udostępnienia akt sprawy, lekceważą prawa pełnomocników ustanowionych przez obywateli.

Opinia publiczna zaabsorbowana mizerią wymiaru sprawiedliwości nie zaprząta sobie uwagi odwiecznym niedowładem ogniw administracji. Z tą plagą już się pogodziliśmy!

Bezczynność urzędu nie zawsze polega po prostu na odłożeniu akt sprawy na miesiące czy lata. Przybiera też formy bardziej wyrafinowane, stroi się w barwy ochronne. Oto kilka figur w kontredansie urząd–obywatel.

Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich złożyło w kwietniu 2002 r. wniosek o przyznanie własności użytkowanego od lat budynku, ponowiło go pół roku później, na co otrzymało odpowiedź po siedmiu miesiącach, że finał nastąpi do końca listopada 2003 r.

Polityka 52.2004 (2484) z dnia 25.12.2004; Komentarze; s. 21
Reklama