Archiwum Polityki

Życie na orbicie

Trzeci rok z rzędu więcej ludzi wymeldowało się z miast, niż się w nich zameldowało. Odwraca się więc tendencja trwająca nieprzerwanie od II wojny światowej. Są też kolejne nowe zjawiska: migracja z miasta do miasta i ze stolicy na prowincję.

Warszawa. Mijający się o godz. 3 nad ranem między kolorowymi półkami klienci sieciowego hipermarketu, położonego u wylotu z miasta, wymieniają porozumiewawcze uśmiechy – wspólnota zapracowanych.

Aldona: doszłam do ściany

Życiorys Aldony Toczek z Pomorza, redaktor naczelnej „Wieczoru Wrocławia”, dobrze pasuje do pryskającego mitu stolicy. Studia na polonistyce, pierwszy etat dziennikarza w tworzącym się „Super Expressie”. Kolejne szczeble zawodowe. 15 lat w wynajmowanych mieszkaniach, co 3 lata zmiana dzielnicy, czasem półtorej godziny autobusem w jedną stronę do pracy. Małżeństwo, 2,5-letnia dziś córka Zuzanna, rozwód, dziecko wychowywane przez opiekunkę.

– W pewnym momencie kompletnie przestałam sobie radzić – opowiada Aldona. – Przyjeżdżałam kilkanaście lat wcześniej na studia do miasta, w którym miało się dużo dziać. I być może się działo. Ale ja miałam czas na dojazd do redakcji, pracę, powrót do domu i sen. Reszta życia po drodze gdzieś mi się zgubiła. Poczułam olbrzymie zmęczenie Warszawą.

Pierwszą rozmowę o posadzie redaktora naczelnego w „Wieczorze Wrocławia” odbyła w lutym 2002 r., a już 8 kwietnia rozpoczęła pracę.

– Ostatnio coraz częściej zauważam takich, którzy poza Warszawą szukają równoważnych ofert pracy albo i nawet o szczebel niższych – mówi Maciej Krupa, wiceprezes zarządu firmy doradztwa personalnego IPK. – Tłumaczą, że im się ta stolica nie bardzo podoba, że tu się inaczej żyje, że ich partner życiowy sobie nie poradził.

Czy można więc mówić o nowym zjawisku, o ucieczce z ziemi obiecanej, jaką stolica zdawała się być przez kilkanaście ostatnich lat?

Polityka 14.2003 (2395) z dnia 05.04.2003; Kraj; s. 38
Reklama